Turyści zatykają nosy i przecierają oczy ze zdziwienia. – To jest gnojówka – mówi turysta z Opola. O sytuacji w gminie Wleń rozpisują się media w całym kraju.
Takiego smrodu nikt się nie spodziewał po jednej z największych atrakcji Dolnego Śląska. Wszak Jezioro Pilchowickiej jest perłą regionu obiektem, który w połączeniu z zaporą pilchowicką, malowniczą stacją kolejową i mostem, co go Tom Cruise miał wysadzić jest – a chyba raczej mogłoby być prawdziwym magnesem na turystów, generującym dochody dla mieszkańców i samorządów. Niestety, lata zaniedbań, pustych obietnic i nieudolności działań doprowadziły ten obiekt do stanu, który w szczycie sezonu turystycznego jest antyreklamą całego regionu zniechęcającą turystów do powrotu w te strony.
O problemie, z jakim mierzy się zbiornik w Pilchowicach, redakcja Lwówecki.info pisze od lat. W naszej ocenie to temat, którego nie można zamiatać pod dywan udając, że jakoś to będzie. To wyzwanie, z którym już dawno powinny zmierzyć się władze wszystkich instytucji i szczebli. Niestety, te wolą snuć bajki i zasypywać społeczeństwo kolejnymi obietnicami odwlekając problem w czasie.
– Bardzo pięknie, tereny ładne, górzyste, turystów całkiem dużo, tylko to zielone coś, co pływa … – mówi zatykając noc i pokazując na kożuch na wodzie turysta z Opola.
Mężczyzna wraz z przyjaciółmi przyjechał tu, by w długi weekend zrelaksować się, podziwiać widoki, może nawet jak robił to lata temu przepłynąć się po jeziorze niestety, smród jaki generuje jezioro odstraszył ich od dłuższego pobytu.
– Tu jest gnojówka – mówi jeden z turystów z Opola napotkany w piątkowe przedpołudnie na zaporze.
Bolączką Jeziora Pilchowickiego są sinice. To są mikroskopijne organizmy wodne, które pomimo swojego małego rozmiaru mają ogromny negatywny wpływ na ekosystem wodny, zdrowie ludzi i różnorodność biologiczną. Cechą charakterystyczną występowania sinic jest smród, zmieniona barwa i mętność wody oraz formujące się na powierzchni wody gęste kożuchy sinicowe. Do tego dochodzi bardzo intensywny zapach.
Z taką sytuacją na Jeziorze Pilchowickim mamy w sezonie letnim do czynienia od lat. Problem nie maleje, a z każdym rokiem się pogłębia. I choć w 2025 roku pogoda nie była sprzyjająca, bo za nami deszczowy i stosunkowo chłodny czerwiec i lipiec, to wystarczyło kilka dni sierpniowego słońca, by pobyt nad jeziorem był koszmarem.
Przyczyną są zanieczyszczenia. Wśród tych głównych czynników sprzyjających zakwitom sinic wymienia się nawozy sztuczne, biogeny zawarte w proszkach do prania oraz odpady organiczne – ścieki miejskie i gnojowica.
Tu warto wspomnieć, o dramacie, jaki rozegrał się w 2024 roku, kiedy to w trakcie wrześniowej powodzi doszło do zalania oczyszczalni ścieków w Jeleniej Górze i przez tygodnie obiekt nie pracował, a wszystkie miejskie ścieki trafiały wprost do rzeki Bóbr, a nią do Jeziora Pilchowickiego. Efekty tych zrzutów w połączeniu z innymi zanieczyszczeniami, które zbiornik zbiera od dziesięcioleci możemy dziś obserwować na własne oczy.
„Niewyobrażalny smród na zaporze w Pilchowicach. Nie da się tu spacerować!” – to tytuł materiału na portalu tu Wroclaw.com, „Zamiast perełki – cuchnące bagno. Jezioro Pilchowickie woła o pomoc” – to tytuł artykułu na stronie Bolec.info. „Jezioro Pilchowickie pokryło się zielonym kożuchem. Turyści, przyjeżdżający podziwiać zaporę w Pilchowicach i słynny most, są przerażeni” – tytułuje swój materiał portal Jelenia Góra Nasze Miasto. Podobnych materiałów w sieci możemy znaleźć zdecydowanie więcej. Również na stronach ogólnopolskich portali „reklamują” Dolinę Bobru i Jezioro Pilchowickie. Ta „promocja”, przez lata będzie odbijać się na rozwoju turystyki w regionie.
– Przyczyną nieprzyjemnego zapachu, o którym informują czytelnicy, jest najprawdopodobniej zakwit sinic w zbiorniku wodnym. – mówi w wywiadzie dla tuwroclaw.com Anna Ciszewska-Swat z Tauron Ekoenergia. – Niestety, w ostatnich latach obserwujemy coraz częstsze i bardziej intensywne zakwity, co jest bezpośrednio związane z zanieczyszczeniem wód wpływających do zbiornika. Wody okolicznych rzek niosą ze sobą zanieczyszczenia, w tym biogeny (azot i fosfor), które sprzyjają rozwojowi sinic. Zjawisko to wynika z działalności człowieka i jego wpływu na środowisko wodne. – dodaje Anna Ciszewska-Swat.
Kiedyś można było usłyszeć o pomyśle rozbijania sinic motorówkami, czy skuterami wodnymi. W piątkowe przedpołudnie 15 sierpnia mieliśmy okazję podziwiać odważnych wodniaków, którzy zwiedzając jezioro motorówką, wpłynęli na taflę sinic. Niestety, kilka kółek po zielonej wodzie nie przyniosło żadnego efektu.
– Panie, to jakby wodę w jeziorze mieszać łyżeczką. – powiedział nam pan Janusz, kolejny z napotkanych w piątek turystów, który wraz z rodziną przyjechał z Wrocławia. – Jestem biologiem i musi pan wiedzieć, że gdyby tu Titanic pływał, to może by to coś pomogło, ale nie takie łódeczki. Sam pan widzi, że pływa tu tyle czasu i nie ma efektu. Jeżeli ktoś miał taki pomysł, to powinien wrócić do szkoły i się douczyć o procesie powstawiania sinic. – mówi wrocławianin, który zwraca uwagę, że należy walczyć ze przyczynami a nie skutkami. – Te motoróweczki na tak dużym i głębokim akwenie, to jak plaster dla umarlaka. – mówi turysta.
Co warto podkreślić, długofalowe skutki zakwitów są dewastujące. Toksyczne związki wpływają negatywnie na całą faunę wodną – od bezkręgowców, przez płazy, po ryby. Wysokie wahania pH oraz zmniejszenie zawartości tlenu w wodzie zaburzają tarło i żerowanie ryb, powodują śnięcia i prowadzą do zubożenia różnorodności biologicznej. Zbiornik staje się martwy biologicznie, a jego odbudowa może trwać latami.
Jak już informowała parokrotnie redakcja Lwówecki.info, na horyzoncie pojawiła się pewna nadzieja na poprawę sytuacji nad jeziorem. Tauron, właściciel zapory wodnej w Pilchowicach, zapowiedział jej modernizację, w ramach której konieczne będzie spuszczenie wody z jeziora. To moment, który potencjalnie mógłby zostać wykorzystany do oczyszczenia dna z osadów i zanieczyszczeń, które od dekad kumulują się w zbiorniku. Niestety, rzeczywistość okazuje się rozczarowująca. Spółka planuje jedynie usunięcie mułu w bezpośrednim sąsiedztwie zapory, po to, by uzyskać dostęp do jej dolnych elementów konstrukcyjnych. Cała reszta jeziora zostanie pozostawiona samej sobie. A to oznacza, że największy problem, czyli ogromne ilości materii organicznej zalegającej na dnie nie zostanie w ogóle rozwiązany.
Niezwykle ciekawie w zaistniałej sytuacji prezentuje się komunikat PGW Wody Polskie z sierpnia 2024 roku.
„Wody Polskie Zarząd Zlewni w Lwówku Śląskim w porozumieniu z Regionalnym Zarządem Gospodarki Wodnej we Wrocławiu są inicjatorem działań na rzecz poprawy obecnej sytuacji, podczas której, w sezonie letnim dochodzi do zakwitu sinic i zielenic na tym akwenie, zarządzanym na co dzień przez administratora elektrowni wodnej.” – czytamy w komunikacie.
Gospodarzami spotkania, które miało miejsce w Lwówku Śląskim, byli Dyrektor Zarządu Zlewni – Magdalena Czafurska-Dziak oraz jej zastępca Bogusław Kostrakiewicz. W naradzie uczestniczyli również przedstawiciele lokalnych samorządów, w tym Artur Zych, Burmistrz Miasta i Gminy Wleń oraz przedstawiciele spółki Tauron Ekoenergia.
“Wspólne rozmowy miały na celu nawiązanie silniejszej współpracy i wzmożonego współdziałania w kwestii poprawy stanu jakości wód w rzece Bóbr oraz w zbiorniku Pilchowice, gdzie w sezonie letnim dochodzi do zakwitu sinic i zielenic. Wszystkie strony narady zgodnie potwierdzały, że należy się skupić na przyczynach problemu i pilnie podjąć próby jego rozwiązania.
Pierwszym z takich działań ma być analiza możliwości zamontowania specjalnych platform napowietrzających wodę w zbiorniku, co mogłoby przyczynić się do ograniczenia zakwitów. Poparta zostanie weryfikacją dokumentów i opinii potwierdzających skuteczność takiego rozwiązania na tak dużych akwenach, jak Jezioro Pilchowickie, które przy normalnym poziomie piętrzenia gromadzi do 24 mln metrów sześciennych wody, ale tak zwana pojemność powodziową jest ponad dwa razy większa.
Jeśli analiza potwierdzi zasadność montażu takich urządzeń, to wszystkie strony rozpoczną wspólne poszukiwanie środków finansowych na ten cel, by w kolejnym etapie instalacje mogły być umieszczone na powierzchni zbiornika w wyselekcjonowanych do tego celu miejscach.” – czytamy w komunikacie PGW Wody Polskie z sierpnia 2024 roku.
Spotkania, rozmowy, litry wypitej kawy, kolejne paczki zjedzonych ciastek, zapowiedzi analiz, kolejnych spotkań, … Efekt tych działań jest widoczny gołym okiem i wyczuwalny na odległość.
Jedna z największych atrakcji turystycznych Dolnego Śląska w szczycie sezonu turystycznego to akwen cuchnący zgnilizną i odstraszający widokiem kożucha sinic. Takie są realia.
No jak turyści!!! się poskarżyli to na pewno coś zaraz z tym zrobią.
taaaaa zuch na pewno coś zrobi