W sobotę, 18 marca w salce klasztornej, przy kościele świętego Franciszka w Lwówku Śląskim, miała miejsce lwówecka premiera filmu „Ile waży krzyż?”. To obraz zrealizowany przez pochodzącego ze stolicy powiatu lwóweckiego Szymona Wasylów. Krótkometrażowy film opowiada historię księdza Artura Kapronia z niewielkiej parafii w pobliskiej Osiecznicy, który posługę kapłańską dzieli z pasją do sportu. Ksiądz uprawia kulturystykę.
Organizatorem wydarzenia było Stowarzyszenie „Po stronie mieszkańców” oraz Franciszkanie Lwówek Śląski przy współpracy z Foto Oprawa Lwówek Śląski oraz Red Production. Patronat medialny Lwówecki.info. Prowadzenie Dawid Kobiałka.
Szymon Wasylów, jako świetny dokumentalista dał się poznać po emisji filmów: „Ten, który się słoniom nie kłaniał” oraz „Mury Mówią”. „Ile waży krzyż” to jego kolejna produkcja – jak nam przyznaje zrealizowana z pasji tworzenia.
– Bardzo interesuję się tworzeniem filmów dokumentalnych, to jest taka moja nisza, w którą sobie poszedłem pewnego razu, więc kiedy mnie ktoś pyta, to mówię, że jestem również dokumentalistą. Założyłem sobie kiedyś, że będę się starał robić jeden taki projekt rocznie, całkowicie dla siebie, nieobliczony na zysk i czy on będzie w jakiś sposób masowy i czy każdy widz będzie zainteresowany tym filmem. Staram się to założenie realizować każdego roku, więc właśnie ten film „Ile waży krzyż” był jednym z takich moich projektów, który nie był obliczony i przekalkulowany, tylko chciałem opowiedzieć w krótki sposób też zwięźle, bo film jest krótkometrażowy. Od początku moim zamiarem było, żeby tak on wyglądał. Zależało mi, żeby opowiedzieć i pokazać sylwetkę księdza Artura. To, że film spodobał się ludziom i w internecie też są fajne komentarze, ludzie przychodzą też na takie spotkania, jak to nasze dzisiejsze, to jest taki efekt uboczny, bardzo pozytywny i mnie cieszący oczywiście – mówi Szymon Wasylów, który w tych produkcjach jest reżyserem, scenarzystą, operatorem, właściwie jest wszystkim po trochę, chociaż gdyby miał wybrać sobie jedną rolę, to przyznaje, iż najchętniej skupiłby się na reżyserii.
Film swoją premierę w sieci miał w lutym 2022 roku. Od tamtego czasu był on doceniany na znaczących festiwalach. Jak wspominał jego autor wszystkie wyróżnienia dotyczyły anglojęzycznej wersji, która nosi tytuł: “The Weight of the Cross”.
– Zwyciężyliśmy na festiwalu Scarab Short Film Festival w Dubaju w kategorii Best Documentary Short, a także na indyjskim LENS FAME INTERNATIONAL FILM FESTIVAL w kategorii Documentary Short. Uzyskaliśmy także status Finalisty na festiwalu VIVA FILM Festival w Sarajewie (Bośnia i Hercegowina) w kategorii Religion. W tym roku na tym festiwalu nie wyłoniono zwycięzców, a jedynie najlepsze 10 filmów w każdej kategorii, które otrzymały taki sam tytuł. Pomimo, że to niewygrana, to uważam to za nasz największy sukces, ponieważ we wszystkich 4 kategoriach wybrano do finału 44 filmy w tym nasz, a zgłoszono ok. 1600 produkcji. Pokazy finalistów odbyły się w ubiegłym roku w całej Bośni i Hercegowinie. Byliśmy w tym gronie także jedynym polskim filmem. – wspomina Szymon Wasylów.
Po lwóweckiej premierze dokumentu odbyła się dyskusja, podczas której tak ksiądz Artur Kaproń, jak i twórca dzieła Szymon Wasylów odpowiadali na pytania prowadzącego i współorganizatora spotkania Dawida Kobiałki ze Stowarzyszenia „Po stronie mieszkańców” a także pytania licznie zgromadzonych widzów.
Ksiądz Artur wspominał, iż jego pasja do sportu nie koliduje w żaden sposób z pracą w szkole oraz posługą w parafii, aczkolwiek wymaga żelaznej dyscypliny. Opowiadał, iż podczas treningów na siłowni nigdy nie narzucał się innym trenującym próbując ich wypytywać o stosunek do Pana Boga, czy nawracać. Ale był przypadek, iż kolega z siłowni sam rozpoczął rozmowę mówiąc, że chce przyjąć chrzest i umocnić się w wierze.
– To zdarzenie na mnie zrobiło ogromne wrażenie. Ale też uświadomiło mi to, że Pan Bóg posługuje się nami żeby osiągnąć jakiś cel, jakiś plan w życiu innego człowieka. – mówił ksiądz Artur, który wspominał, iż zdarzenie miało miejsce na siłowni w Lubinie.
– To tam poznałem Jacka. Opowiadałem mu o treningach, pomagałem mu, … ale nigdy nie rozmawialiśmy na tematy religijne. Odnosiłem wręcz wrażenie, że on uciekał od tych tematów, więc nie naciskałem. Ale on widział moją konsekwencję, moje życie kapłańskie i któregoś razu zapytał, czy moglibyśmy się umówić na rozmowę? Usiedliśmy w galerii Cuprum i pierwsze zdanie, które usłyszałem, mnie zamurowało: „Czy przekażesz mi wiarę?”. Domyśliłem się, że chodzi o chrzest. Zapytałem; „A to Ty Jacku nie jesteś ochrzczony?”. „No jestem, ale w kościele zielonoświątkowym a chciałbym przyjąć wiarę katolicką, czy przekazałbyś mi ją?”. Odpowiedziałem; „Do tego potrzebna jest droga, będziemy się do tego przygotowywać”. – wspominał duchowny.
Ksiądz Artur podczas spotkania w Lwówku Śląskim zapytany o to czy modli się podczas treningów z uśmiechem na twarzy odpowiedział: „Modlę się, żeby ciężar mnie nie przygniótł”, co również u widowni wywołało gromki śmiech.
– Na treningu siłowym skupiam się na tym, co robię. Bo to też nie jest pomachanie sobie jakimś ciężarem. Ale to trzeba wiedzieć, jak i co i połączyć to z oddechem … to są elementy bardzo drobne, ale istotne w tym wszystkim. – wyjaśniał duchowny, który nie krył, iż jest sceptycznie nastawiony, co do modlitwy w miejscach do tego nieodpowiednich, na przykład modlitwy różańcowej w trakcie prowadzenia pojazdu.
– Nie do końca jestem przekonany, że człowiek będzie właściwie skupiony na tej modlitwie, zanurzony w tę modlitwę. Bo jeżeli będzie całkowicie zanurzony w tej modlitwie, to ja współczuję jemu i wszystkim użytkownikom drogi. – mówił ksiądz.
Dawid Kobiałka, zapytał duchownego, czy jest on inspiracją dla młodzieży i jak uczniowie z bolesławieckiego liceum odbierają jego pasję do sportu?
– Czasem faktycznie jest tak, że podpytują, bo to jest czas, … liceum, pierwsza, druga klasa, … czas, kiedy oni szukają czegoś. No i próbują, próbują siłowni, próbują piłki, próbują tenisa, a jak mnie mają pod ręką to, dlaczego nie skorzystać z wiedzy? – odpowiadał ksiądz.
Ksiądz Artur podkreślał, iż tytuł tego filmu nie jest przypadkowy. Jego zdaniem krzyż, to jest nasze życie i to jak ono będzie on wyglądać zależy od nas samych. Duchowny podkreśla, iż ten krzyż staje się ciężarem nie do uniesienia, wówczas gdy zostajemy sami.
– Dla mnie, jako kapłana jest niesamowitą pomocą, w różnych dylematach, w różnych trudnych sytuacjach zanurzenie w modlitwę. – zaznaczał.
Widzowie podkreślali, iż film wywołał u nich wielkie emocje i że był to obraz wyjątkowy, po pierwszy który widzieli opowiadający o księdzu jako człowieku, o jego zwyczajnym życiu, robieniu śniadania, wyprowadzaniu psa na spacer, … ale także determinacji w walce ze swoimi słabościami.
Film dostępny jest w Internecie i każdy może go obejrzeć, do czego serdecznie zachęcamy.
Szymon Wasylów w rozmowie z nami przyznał, iż od pewnego już czasu pracuje nad kolejnym obrazem, tym razem mocniej związanym z jego rodzinnym miastem Lwówkiem Śląskim. W sieci pojawił się już zwiastun filmu, … z cmentarzami i śmiercią w tle, pt.: “PROCHY“.
– Wrzuciliśmy krótki materiał, żeby coś już się zaczęło dziać, bo od dłuższego czasu żyjemy tym filmem „Ile waży krzyż”. Chciałem pokazać, że coś nowego się dzieje i to zakomunikować. Natomiast to nie będzie do końca film o cmentarzach, tylko bardziej taki surrealistyczny dokument ogólnie o śmierci, o przemijaniu. Cmentarze są dla mnie takim miejscem poniekąd interesującym, a w kontekście tego tematu jak najbardziej. Tu bardziej szukaliśmy takich opuszczonych ewangelickich, poniemieckich cmentarzy, bo tam możemy zaobserwować, że przyroda, brak pamięci i dbania o cmentarze, ponieważ nie mamy już tutaj Ewangelików, nie mamy Niemców, powodują, że te cmentarze popadają w ruinę i przyroda odzyskuje władzę nad tym terenem. To chciałem wizualnie pokazać, ale w tym filmie będą też wypowiedzi osób, które straciły kogoś bliskiego, chciałbym żeby wypowiedziały się również osoby ze skrajnych światów, które mogą coś o śmierci powiedzieć np. lekarze, również księża, albo przedstawiciele z innych wiar, w jaki sposób śmierć jest tłumaczona w danym kręgu. Więc chciałbym tak jakby, w nietypowy sposób, tam nie będzie takiej narracji od A do Z, wielu gadających głów, tylko chciałbym tak wizualnie pokazać, że warto cieszyć się chwilą, bo nam się wydaje, że jesteśmy nieśmiertelni, ale się okazuje, że po tym jak byłem na cmentarzu ewangelickim, że tu już nikt nie pamięta o tych osobach, które nie tak dawno 80-100 lat temu, dokonały żywota. – wyjaśnia Szymon Wasylów, który mówi, iż zawsze stara się podkreślić, że pochodzi z Lwówka Śląskiego, dlatego w tym obrazie pojawią się nawiązania do jego miasta.
– Kocham to miasto. Tutaj najważniejsze chwile mojego życia, dorastania przeżyłem. Następnie poszedłem do szkoły średniej do Bolesławca, tam też poznałem moich przyjaciół, moją żonę i trochę się w stronę Bolesławca skłoniłem, tam też w ośrodku kultury była sprzyjająca atmosfera i taki mój mentor, który prowadzi zajęcia filmowe. Dzięki niemu się umocowałem, jednak, kiedy ktoś pyta, to mówię o moim Lwówku, staram się go promować, wyciągać te dobre rzeczy, które my tutaj mamy, absolutnie się tego nie wstydzę, tym bardziej się cieszę, że dzisiaj tutaj jesteśmy, bo to jest pierwszy pokaz mojego filmu w moim mieście. – mówi twórca filmu.
Na zakończenie spotkania obaj goście – ksiądz Artur oraz twórca filmu Szymon Wasylów otrzymali od organizatorów wydarzenia wykonane przez FotoOprawa.pl Lwówek Śląski pamiątkowe kubki.
To,, przez,, tego księdza moja córka i zaczęła znowu chodzić na religię.
Pezaz naszego polityka-katechezę przestała.
Czuć trochę kampanią wyborczą do samorządu 😉
Co jak co, ale Kobiałkce nie można zarzucić, że udziela się przez kampanię, on jeszcze za czasów studenckich organizował bardzo dużo wydarzeń- taki typ. Poza tym to samorządowiec, wiec nic w tym dziwnego.
Można, można. Kiedyś wszystko co robił, o ile faktycznie robił to było po cichu. Teraz dla poklasku i żeby coś pokazać.
Świetne spotkanie poprowadził przyszły Gospodarz gminy Dawid Kobiałka – stawiamy na młodych!
Oby nie był przyszłym, ani żadnym.
Na obecną chwilę nie widzę lepszego kandydata na Burmistrza.
Zobaczymy co z tego wyjdzie, a jak wyjdzie to,, po owocach ich poznacie,,.
To nie jest najlepszy bo nie jest dobry. Przestańmy wreszcie wybierać mniejsze zło. Zarówno w polityce na szczeblu rządowym, jak i lokalnym. Nie widzicie parcia na stołek?