Moja Pasja: Agnieszka Chojka

0
658
Agnieszka Chojka
Agnieszka Chojka

W ramach krótkiego cyklu pn.: „Moja Pasja”, w każdy kolejny poniedziałek prezentujemy historie wyjątkowych osób, mieszkańców naszego regionu, naszych sąsiadów, znajomych, przyjaciół, którzy mają swoją małą pasję.

Joanna – Troszczyńska Giera: Dzisiaj o swoich zainteresowaniach opowie nam Pani Agnieszka Chojka. Dzień dobry. Jest Pani mieszkanką Lwówka Śląskiego?

Agnieszka Chojka: Dzień dobry. Tak mieszkam w Lwówku Śląskim, co prawda nie od urodzenia, bo urodziłam się w Słupsku, ale krótko po moim urodzeniu rodzice postanowili wrócić tutaj, więc chyba można powiedzieć, że jestem rodowitą mieszkanką Lwówka Śl.

JT-G: Na co dzień oczywiście praca, dom i obowiązki dnia codziennego, ale ma Pani także swoją małą pasję, której poświęca Pani sporo czasu. Proszę powiedzieć, co to jest?

A.Ch.: Obecnie jest to decoupage. „Obecnie”, ponieważ jest to moje hobby od niedawna a te moje pasje do tej pory bywały różne tzn, zmienne i co jakiś czas sięgałam po coś nowego. Ta zmienność wynika przede wszystkim z potrzeby spróbowania czegoś nowego i sprawdzenia się w tym, a także z możliwości, jakie obecnie mamy tzn. z mnogości technik i dostępności produktów. Teraz wystarczy włączyć internet żeby zobaczyć jakiś przedmiot, film instruktażowy jak krok po kroku go wykonać i wszystkie potrzebne preparaty i narzędzia do jego zrobienia. Poza tym są też organizowane warsztaty, kursy, szkolenia z przeróżnych technik.

Uważam, że to bardzo dobrze. W ten sposób możemy poznawać i rozwijać swoje zdolności, bo często nawet nie wiemy, co w nas drzemie albo nie wierzymy, że może się udać. To wszystko bardzo ułatwia odkrywanie ukrytych talentów.

JT-G: Proszę powiedzieć jak to się zaczęło, skąd pomysł na takie zajęcie, kto Panią do tego namówił, kto nauczył?

A.Ch.: Sztuka decoupage zawsze bardzo mi się podobała i korciła, ale mimo wszystko wydawała się bardzo skomplikowana w porównaniu z poprzednimi zajęciami a ze względu na ilość preparatów i pracochłonność zbyt odległa żeby tak po prostu zacząć się tym bawić.

Pomysł żeby się tym zająć „narodził się” przypadkiem podczas drobnego remontu.

W przedpokoju na ścianie mam ramę okienną, taką surowa drewnianą, za którą jest ukryty licznik gazowy, która w komplecie z firankami daje efekt okna w starej chałupce. No i podczas tego remontu pomyślałam, że dobrze byłoby coś z nią zrobić, (potraktować ją decoupagem). Przygotowałam się należycie, poczytałam, pooglądałam filmiki, kupiłam preparaty a ponieważ rama jest zamontowana na stałe i nie można jej zdjąć, kupiłam też kilka drewnianych sklejek i pudełek, żeby spróbować na czymś małym i ewentualnie wyrzucić jak się nie uda, ale ocalić ramę.

Finalnie rama wisi jak wisiała a pomysł stał się moim nowym hobby, z którym póki co nie zamierzam się rozstawać.

 

JT-G: Obecnie zajmuje się Pani głównie decoupagem, ale kiedyś stosowała Pani także inne techniki?

A.Ch.: Ze względu na pracochłonność decoupagu dziś na nic innego nie mam już czasu, ale wcześniej owszem. Wcześniej „bawiłam się” m.in. w biżuterię filcową, quilling czy dekorowanie bombek. Oczywiście wszystko to było tak dla siebie – do szuflady albo dla najbliższych, ale odkąd mamy portale społecznościowe, możemy te nasz prace mniej lub bardziej odważnie pokazać … Czego bardzo miłym efektem jest Państwa zaproszenie do tej rozmowy, za co bardzo dziękuję.

JT-G: W Pani twórczości widać wkład pracy, niesamowitą cierpliwość i duży talent, co daje takie zajęcie?

A.Ch.: Przede wszystkim satysfakcję, że coś z pozoru wydawało się tak trudne jest wykonalne i to z całkiem fajnym efektem, to trochę jak w harcerstwie zdobycie kolejnej umiejętności a jak jeszcze podoba się komuś, dla kogo w założeniu miało być to daje też poczucie dowartościowania.

JT-G: Niesamowitą przyjemność sprawia Pani przyjaciołom, czy członkom rodziny dając im prezenty w tak kunsztownie zdobionych opakowaniach, ale z pewnością zaraz pojawiają się prośby od innych „Zrób proszę takie dla mnie”, „Ja też takie chcę”. Czy takie „zamówienia” są motywujące?

A.Ch.: Tak, jest to duża motywacja, ale też wyzwanie, bo nigdy nie ma pewności czy się „wstrzelę” w wyobrażenie i gust, ale są to rzeczy dla znajomych i najbliższych, więc mamy ustalone kolory i motywy. Najlepszym przykładem takiej powtarzalności jest różowy kuferek z magnolią, który zrobiłam jakiś czas temu a teraz powtarzam wzór na rożnych elementach.

JT-G: Pasje i uzdolnienia wykorzystuje Pani także w życiu codziennym. Ostatnio mieliśmy okazję zobaczyć wspaniale ozdobione Świąteczne pierniczki, czy na co dzień, w domu „szlifuje” Pani swój talent? Jak reagują Pani bliscy?

A.Ch.: Z pierniczkami to taka nowa – sezonowa historia, też można powiedzieć przypadkowa, ponieważ zawsze mi się podobały na choince, więc zwyczajnie postanowiłam upiec, tak dla siebie, z założeniem, że jak się nie będą nadawały do powieszenia to żadna strata, będą do zjedzenia a że wyszły ładne to przed świętami podarowałam znajomym.

W zamian usłyszałam, że te pierniczki są cenniejsze niż drogie kupione prezenty.

JT-G: Bardzo to było miłe i sama też się oczywiście pod tym podpisuję, bo uważam, że prezenty robione własnoręcznie oddają część duszy obdarowującego i dla obu stron wiele znaczą.

A.Ch.: Jeśli chodzi o tzw. „szlifowanie talentu” to nigdy tego nie robiłam, bo nigdy swoich umiejętności nie traktowałam, jako jakiegoś specjalnego talentu. Owszem, zawsze miałam łatwość do prac manualnych i w rodzinie oraz wśród bliskich znajomych to ja zawsze byłam od bukietów, stroików czy pakowania prezentów w bardziej lub mniej wymyślny sposób, a co do reakcji znajomych to reagują bardzo pozytywnie, często słyszałam i słyszę do tej pory, że „powinnam coś z tym zrobić”, ale wszystkie te dotychczasowe zajęcia były takie moje, do tzw. szuflady.

JT-G: Jakie pomysły na przyszłość, nowe techniki, nowe wyzwania?

A.Ch.: Na razie chciałabym się zatrzymać przy decoupagu, sprawie mi wielką frajdę i wiem, że jeszcze nie wszystkiego w tej technice spróbowałam, więc nie szukam póki, co innych zajęć. Chętnie spróbowałabym swoich sił przy większych rzeczach typu szafki, komody, ale niestety mam na to za małe mieszkanie a tu już nie wystarczą szczere chęci, talent i stół kuchenny.

JT-G: Czy nie zastanawiała się Pani nad poświęceniem się w całości pasji? Czy ma to być tylko odskocznia od codzienności?

A.Ch.: Jest to odskocznia, na co dzień pracuję zawodowo i nie mam kiedy poświecić się temu bardziej, chociaż fajnie by było kiedyś w przyszłości móc robić to na większą skalę i się z tego utrzymywać. Niestety jest to tak odległe, że nawet nie myślę o tym na poważnie i pozostanie to w sferze bardzo odległych marzeń. … Chociaż czasami marzenia się spełniają

Poza tym tak z drugiej strony uważam, że dobrze jest mieć hobby, coś, co można robić po pracy tylko dla rekursu.

JT-G: Pani Agnieszko, dziękuję za rozmowę i z całego serca życzę Pani spełniania tych cichych marzeń.