Przed nami kolejna fantastyczna podróż, w którą zabiera nas Paweł Zatoński – izerskiwłóczykij.pl
Całodniowa piesza wyprawa do Jizerki…ze Świeradowa-Zdroju. Tak, dobrze czytacie. Z reguły ze Świeradowa w te strony jedzie się rowerem lub od strony Jakuszyc – i nawet jak już pada wybór na pieszą wycieczkę, to punktem startowym pozostaje najwyższa część Szklarskiej Poręby. Do Jizerki zbierałem się ho ho, a może i dłużej – zwłaszcza wiosenne żonkile i krokusy nie pozwalały o sobie zapomnieć. Postanowiłem jednak, że muszę częściej zaglądać na czeską stronę Gór Izerskich, więc część Korenova zwana Jizerką stała się pierwszym czeskim celem tych wakacji. Zapraszam na wędrówkę!
Jak na czwartek (8.08.2019 r.) przed długim weekendem, to zadziwiły mnie tłumy na izerskich szlakach. Jednak okres wakacyjny sprzyjał dużej frekwencji w izerskim krajobrazie. Co ciekawe – zwłaszcza od rana do powiedzmy 14.00. Po południu tutejsze szlaki nagle pustoszeją – dlatego wolę tędy wędrować po obiedzie. Drogi do samej Jizerki nie dokumentowałem – szlak dla piechura monotonny, a tym bardziej dla takiego, który tędy podróżuje od lat. Po dojściu do Schroniska Orle trzeba skręcić na godzinę czwartą, górską łąką nieco na ukos w las – prawie niewidoczną ścieżką (szlak zielony). Dojdziemy tędy zboczami Granicznika do malowniczego mostku na Izerze. Kilku Czechów moczyło nogi w chłodnej i czystej wodzie, a para nowożeńców urządziła sobie na brzegu sesję plenerową. Byłem tutaj około 13.20 – ze Świeradowa wyruszyłem o 10.00. Następnie za mostkiem ruszamy utwardzoną wypiaskowaną drogą malowniczą rzeczną dolinką Jizerki. Wielkiej filozofii tu nie ma – idziemy cały czas prosto, aż zobaczymy zabudowania wsi.
Pierwsze wrażenia miałem bardzo pozytywne – sama Jizerka przypomina trochę alpejską wioskę, która na górskich zboczach odsłania swoje łąki, na których pasie się bydło i owce. Sama wieś przynależy do Korenova, a zimą zamykane są do niej szosy. Trudno się dziwić – to praktycznie koniec świata. Jako że byłem tu pierwszy raz, postanowiłem zrobić rundkę po całej Jizerce. Bardzo urokliwe domki, wszystkie zadbane (wszystkie mające właścicieli, bo kilka niczyich popada powoli w ruinę). Cała wieś wije się brzegami rzeczki o tej samej nazwie. Nad wszystkim góruje bazaltowe wzgórze zwane Bukovcem, o wysokości 1005 m n.p.m. W skrócie mówią na to “wygasły wulkan” – jeden z najwyżej położonych w Europie. Tak, czy siak – bazaltowy stożek na takiej wysokości i z górskim krajobrazem dookoła robi niesamowite wrażenie. Na Bukovec wspiąłem się na końcu. Pora na kilka kadrów z samej wsi:
Gdy miniecie po lewej ten dom z mozaiką, dojdziecie do skrzyżowania z 2 knajpkami – trzeba przejść przez parking po lewej i ruszyć prosto piaszczystą drogą w stronę Bukovca. Cały czas podążamy za znakami. Następnie pozostaje wspinaczka sporymi bazaltowymi schodami na szczyt. Po całym dniu wędrówki to “daje w nogi”…ale warto!
Krótka anegdota. Widzicie tego pana w czerwonym? Wchodził na Bukovec z rodziną od strony samej wsi – myślałem, że Czech i mówię ahoj, a jemu wyrwało się polskie “cześć”. Wspólnie odkryliśmy sekret owej “skrzynki na listy” turystów.
Była już 15.15 i czas najwyższy, żeby wracać. Zszedłem tymi samymi bazaltowymi stopniami i przez las doszedłem do mostku na Izerze. W drodze powrotnej zrobiłem sobie postój przy Chatce Górzystów, jednak nie na długo – na horyzoncie jak potężne żagle widniały smugi deszczu. Bez przystanku nie wróciłbym, tym bardziej, że tempo marszu mam dość żwawe i nogi to odczuły. Zapakowałem w siebie resztę prowiantu i wróciłem do Świeradowa. Wymęczony i wygłodzony pomyślałem, że skoro nie brałem czekolady z uwagi na upalny dzień, to muszę sobie ten brak wynagrodzić – zaszedłem do marketu na deptaku po kilka smakołyków. Gdy wyszedłem ze sklepu złapała mnie ściana wody – pelerynka przeciwdeszczowa i sprintem do auta. Po chwili świeże powietrze po ulewie i urok słodyczy pozytywnie zakończyły ten dzień…
Fajnie sie to czyta
Mirsk w ogóle noe promuje swojej gminy. Wstyd i żenada. Co robi burmistrz. O czym śni?
@LZS Henryków – miło mi, staram się 🙂
@Kalifaktor – bloga prowadzę prywatnie, dla wiernych czytelników i siebie, a że przy okazji ktoś to udostępni, czy skorzysta, to już inna sprawa 🙂 Natomiast ubolewam, że przykładowo – jest kilka punktów widokowych między Sępią Górą a powiedzmy Kopańcem, które są zaniedbane, a o które Niemcy potrafili dbać. Polacy nie.
Pozdrawiam przedmówców