Pałac Książęcy we Wleniu zyskał już sobie szerokie grono sympatyków i przyjaciół. Czasem wspierają dobrym słowem, pomocą w organizacji imprez, pracami porządkowymi, czy też inną formą pomocy. Wśród naszych przyjaciół jest Pan Zdzisław Koczarski, który przetłumaczył z łaciny kolejny starodruk. Dotyczy on śmierci córki Jana Henryka von Close. Jesteśmy pod wielkim wrażeniem, bo do tej pory myśleliśmy, że to zwykła klepsydra. Oceńcie Państwo sami:
Ku czci Joanny Marty Rimberg z domu Close, mieszkanki Kleppelsdorff, niegdyś pani Krantzu.
Wydrukował
Jan Teofil Straubel, mistrz drukarski
Zakładu Baumanna we Wrocławiu.
***
Przechodniu, przekonany, że każda droga jest bezpieczna dzięki cnocie – wstrzymaj krok: Zrozumiesz bowiem, że niepewna jest ta droga, którą uznajesz za pewną – życie. Czeka na niej Śmierć, Pośredniczka Życia. Niech przykładem będzie ozdobiona cnotami i sławą rodu Joanna Marta Close, najukochańsza żona Jana Augusta Rimberga, zarządcy Krantzu, matka cudownych córek: śp. Joanny Ernestyny oraz Joanny Henryki. Córka Jana Henryka Close oraz Marty, córki Kacpra, dziedziców na Kleppelsdorff, Gieshuebel, Schellenberg i Guttenberg, wspaniałych rodziców, którzy ozdobili swój ród znamienitym potomstwem.
Urodzona w roku Pańskim 1710, dobrze wykształcona, jako córka doświadczyła pomyślnego losu – w dniu imienin Wincentego w roku 1727 przyjęła wdzięczny welon panny młodej. Szczęśliwa miłość małżeńska otrzymała pierwszą ranę wraz z pogrzebem pierworodnej córki. Oczekując wróżby lepszych dni dostała najgorszą wiadomość. Rodząc młodego feniksa, przyniosła sobie śmierć – kiedy już miało być dobrze, prawie trzynaście dni po pomyślnym porodzie,jeden feniks opuścił tę ziemię, pozostawiając drugiego w popiele:jedyna córka zostawiła jedyną córkę. Miała piękne ciało – Narcyz by pozazdrościł. Miała piękną duszę – nikt by się lepszy nie znalazł. Uwielbiała Boga, kochała małżonka, miłowała córkę, czciła rodziców, dbała o wszystkich krewnych. Świadoma nadchodzącej śmierci, w dniu 12 marca 1729 roku ostatnim tchnieniem pożegnała i pobłogosławiła załamanego małżonka. […] zrozumiał, że wygrała życie, on jednak nie wygrał ze smutkiem. Została ozdobiona pośmiertnym laurem w wieku dziewiętnastu lat, w drugim roku małżeństwa. Feniks wzleciał ku niebu. Nie sprawiała małżonkowi bólu aż do teraz – ponieważ jej nie ma. Nie sprawiała małżonkowi smutku aż do teraz – ponieważ zachorowała. Nie sprawiała małżonkowi przykrości aż do teraz – ponieważ umarła. Nieszczęsny losie! Dotkniesz jednego, morze łez przyniesiesz, gdy dotkniesz wielu, mniej im bólu zadasz. Nieszczęsny losie!
To życie zgasło w młodości, lecz otrzymało najwyższą nagrodę – dar życia wiecznego, bez lęku przed śmiercią.
Wędrowcze!
Ten oto pośmiertny pomnik miłości małżeńskiej Krantzu napomina: idź dalej, a idąc z wiarą, odnajdziesz na drodze życia ukoronowanie spełnionego bytu – Wieczność. Korona Krantzu już zmartwychwstała jak Feniks. Wśród łez i braterskich westchnień pomnik postawił Ferdynand Krystian De Riemer i Riemberg
-/ Pałac Książęcy we Wleniu: Pan Sławomir Osiecki /-
Bronco Lehnensis
Proszę o treść oryginału i źródło jego pochodzenia; dzięki; może treść wygląda nieco inaczej?