W Polsce żyje 13 gatunków sów. Tajemniczych, pożytecznych i przystosowanych do życia po zmroku ptaków. Spotkanie z nimi to rzadkość, choć sowy coraz częściej pojawiają się w miastach.
O zmierzchu budzą się do życia. Skryte wśród drzew, ciche, niemal niewidzialne, sowy od wieków fascynują ludzi swoją tajemniczością i wyjątkowym sposobem życia. Choć często kojarzone są z głębokimi lasami i odludnymi zakątkami, coraz częściej zdarza się je spotkać również w miastach. Świadczy o tym zaskakujące spotkanie mieszkańca Mirska, który na ulicy Zdrojowej zauważył jedną z tych nocnych istot.
W Polsce występuje 13 gatunków sów, z czego 11 lęgowych, a pozostałe to sporadyczni goście, pojawiający się tu głównie zimą lub podczas przelotów. Do najczęściej spotykanych należą puszczyk zwyczajny, pójdźka, uszatka zwyczajna oraz płomykówka. Nieco rzadziej można natknąć się na włochatkę czy sóweczkę, które preferują spokojniejsze, górskie i leśne ostępy, choć także potrafią przystosować się do obecności człowieka. Polska ma wyjątkowe znaczenie dla ochrony niektórych gatunków – np. uszatki błotnej, która objęta jest ścisłą ochroną gatunkową w całej Europie.
Sowy to drapieżniki przystosowane do życia w nocy. Ich największą bronią nie są jednak pazury czy dziób, lecz słuch i wzrok. Ich oczy, osadzone nieruchomo w oczodołach, rekompensowane są możliwością obrotu głowy nawet o 270 stopni. Dzięki temu bez ruszania ciała potrafią śledzić otoczenie niemal dookoła. Uszy, często asymetryczne i ukryte pod piórami, pozwalają na niezwykle precyzyjne lokalizowanie dźwięków – nawet tych wydawanych przez gryzonie poruszające się pod warstwą śniegu. Ich lot jest bezgłośny, co zawdzięczają specjalnej budowie piór, tłumiących szelest powietrza.
Dieta sów zależy od gatunku i środowiska. Większość z nich żywi się gryzoniami, co czyni je ważnymi sprzymierzeńcami rolników i ogrodników. Niektóre, jak sóweczka, potrafią upolować ptaki niemal własnej wielkości. Płomykówka zaś specjalizuje się w myszach i nornikach i często zamieszkuje strychy, wieże kościelne czy stare stodoły. Gromadzi tam zapasy pożywienia, z których korzysta w trudniejszych okresach.
Sowy nie budują gniazd. Wykorzystują dziuple, opuszczone gniazda innych ptaków, a czasem nawet otwory wentylacyjne budynków. Ich okres lęgowy przypada zwykle na wiosnę, choć np. płomykówki potrafią przystępować do lęgów już zimą, jeśli warunki są sprzyjające. Samica składa od 2 do nawet 10 jaj, a młode opuszczają gniazdo jeszcze zanim nauczą się latać – przez kilka dni poruszają się skacząc po gałęziach i ucząc się samodzielności pod czujnym okiem rodziców.
Według danych ornitologicznych liczebność sów w Polsce jest stosunkowo stabilna, jednak wiele gatunków znajduje się pod ochroną z powodu zmian środowiskowych, wycinki starych drzew, zanieczyszczenia środowiska oraz kurczenia się siedlisk. Szczególnie wrażliwe są gatunki związane z terenami podmokłymi i łąkami, jak wspomniana uszatka błotna. Czasami sowy giną wskutek kolizji z samochodami lub zatrucia środkami chemicznymi używanymi w rolnictwie.
Nie dziwi więc, że każde spotkanie z tym ptakiem jest wydarzeniem. W piątkowy wieczór, około godziny 20., pan Krzysztof spacerujący ulicą Zdrojową w Mirsku zauważył coś nietypowego. Na jednym z drzew siedziała majestatyczna sowa. Przez kilka minut obserwowała otoczenie, nie zważając na przechodniów. Po chwili, bezszelestnie wzbiła się w powietrze i zniknęła w oddali.