W Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym w Gryfowie Śląskim w dniu 5 maja odbyła się uroczystość związana ze 100-leciem urodzin Pani Franciszki Poniźniak.
Jubilatka urodziła się 5 maja 1923 roku we wsi Wasilewicze w gminie Łuczaj w powiecie Postawy w województwie wileńskim, w rodzinie Jana i Antoniny Lisiców, w której było pięcioro dzieci: cztery córki i syn.
Jubilatka wraz z rodzicami i rodzeństwem 1 stycznia 1946 roku (a więc w Nowy Rok) przyjechali do Polski jako przesiedleńcy. Jechali do niej 3 tygodnie pociągiem towarowym, jeszcze z trzema innymi rodzinami. Wieźli ze sobą krowę, owce, kury i walizkowy dobytek. Najpierw dojechali do Zielonej Góry, a potem do Państwowego Urzędu Repatriacji, który mieścił się w Płakowicach. I tak ostatecznie osiedlili się w Radłówce, gdzie wcześniej przyjechał już ojciec Jan.
Pani Franciszka zawarła związek małżeński z Franciszkiem Poniźniakiem 7 czerwca 1946 roku w Urzędzie we Lwówku Śląskim, a 9 czerwca odbył się ślub kościelny. Franciszek Poniźniak również pochodził z Kresów, był żołnierzem II Armii Wojska Polskiego, z którą przeszedł prawie cały szlak bojowy, zasłużył się szczególnie w walkach o Budziszyn. Przeżyli razem 50 lat (mąż zmarł w 1996 r.). Wychowali trójkę dzieci: synów – Władysława i Jana – i córkę Halinę. Jubilatka ma 5 wnuków i 4 wnuczki oraz 15 prawnuków.
Obydwoje z mężem gospodarowali na 6,8 h. w Radłówce. Franciszek prowadził także kuźnię, podkuwał konie, klepał lemiesze, wytwarzał narzędzia rolnicze. A Franciszka zajmowała się dziećmi i gospodarstwem domowym. Czasy nie były łatwe, czasem trudno było związać koniec z końcem, nieraz bywało chłodno i głodno. Jubilatka pamięta, jak sierpem cięła zboże, kosiła kosą czy też później kosiarką pokosową. Zawsze ze wszystkim dawała sobie radę: i z obrządkiem inwentarza, i z koszeniem i z młóceniem. Po likwidacji gospodarstwa rolnego przez pewien czas (15 lat) pracowała jako listonoszka w swojej, już „rodzinnej” Radłówce.
Dopytywałem Jubilatkę, co najbardziej przyczyniło się do długowieczności? Odpowiedziała:
„Nie paliłam, nie piłam, nie używałam używek, z wyjątkiem ziół, dawanych małym kurczakom i pokrzyw przygotowanych dla świń.”
Jubilatka do 97. roku życia radziła sobie sama, potem przez pół roku przebywała u wnuczki Pauliny Kaczmarek. A prawie od dwóch lat jest w tutejszym Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym w Gryfowie Śląskim.
Na koniec naszej rozmowy dodała: „Nie używałam żadnych kosmetyków, jedynie pielęgnowałam twarz i ciało wodą i mydłem”.
W uroczystościach 100-lecia urodzin poza licznie zebraną rodziną uczestniczyli:
Burmistrz Gminy i Miasta Lwówek Śląski Mariola Szczęsna, Kierownik USC w Lwówku Śląskim Dominika Rzeźwicka, Kierownik Oddziału KRUS w Lubaniu Lucyna Klusik wraz z inspektorem Magdaleną Krasowską, Ksiądz Dziekan Dekanatu Lwówek Śląski Krzysztof Kiełbanowicz wraz z wikarym Rajmondem Górskim, Kierownik Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego Urszula Maga, a także delegacja sołectwa Radłówki na czele z sołtysem Tadeuszem Kumorem.
Pani Burmistrz Lwówka Śląskiego przekazała listy gratulacyjne od Premiera RP i Wojewody Dolnośląskiego, a także liczne pamiątki od Gminy.
Uroczystość od strony muzycznej uświetnił Zygmunt Bodak – lider Gryfowskiej Kapeli Podwórkowej.
Jubilatka podczas tych urodzin tryskała zdrowiem i opowiadała o swoim życiu.
Wszystko to spisał i napisał bratanek Jubilatki – Olgierd Poniźnik.
Gratulacje. Dużo zdrówka
Mądra kobieta. Można powiedzieć Wiedźma (wiedzę-ma). Współczesne kosmetyki są napchane trującą chemią. Dużo zdrowia.