Dwa plastikowe zajączki, plastikowe i czekoladowe jajka, paczka kiełbasy z marketu i zestaw chleba tostowego, czy to wystarczy do wielkanocnego koszyczka?
Coraz częściej zamiast spotkań przy stole wybieramy wygodę i szybkie rozwiązania. Wielkanoc przestaje być czasem bliskości, a staje się kolejnym zadaniem do odhaczenia. Zamiast wspólnego malowania pisanek – szybkie zakupy w markecie. Zamiast samodzielnie wykonanej święconki w wiklinowym koszyku – gotowe zestawy w plastikowych opakowaniach. Tradycja, choć wciąż żywa, coraz częściej musi się bronić przed wszechobecną „chińszczyzną” i a czas z bliskimi musi konkurować z mediami społecznościowymi. A przecież Wielkanoc to nie tylko daty w kalendarzu – to rytuały, które mają sens, kiedy są przeżywane razem.
Tradycja święcenia pokarmów to jeden z tych obrzędów, który wyjątkowo silnie łączy pokolenia. I choć można go przeżyć mechanicznie – szybko, bezrefleksyjnie, z koszykiem pełnym produktów z dyskontu – to traci się wtedy jego istotę. Zamiast duchowego zatrzymania się – selfie z koszyczkiem. Zamiast rodzinnego pieczenia – gotowiec z datą ważności do sierpnia.
Coraz częściej do koszyczków trafiają plastikowe zabawki, gotowe dekoracje, jajka „na baterie”. I coraz rzadziej rozmawia się o tym, po co to wszystko? Internet, media społecznościowe, presja konsumpcji – wypierają to, co autentyczne. Zamiast spotkania przy kuchennym stole – ekran smartfona.
W wielu regionach Polski, przygotowanie koszyczka wielkanocnego to wciąż ważny element świątecznych przygotowań. I choć jego zawartość może się różnić w zależności od rodzinnych zwyczajów, znaczenie poszczególnych produktów pozostaje niezmienne od pokoleń, bo koszyczek wielkanocny to nie tylko symbol, ale także opowieść – o życiu, o nadziei, o trwaniu. Każdy jego składnik niesie ze sobą znaczenie, które warto przypomnieć:
Jajka – podstawa święconki. Symbol nowego życia i odrodzenia. W wielu domach nadal ręcznie zdobione – malowane naturalnymi barwnikami, drapane lub oklejane. To one przypominają, że wiosna to czas budzenia się do życia, również w sensie duchowym.
Chleb – znak dostatku i pomyślności. Zwykle w formie małego bochenka lub kromki – pieczony samodzielnie lub kupiony w sprawdzonej piekarni. Świeży, pachnący, taki, który naprawdę chce się dzielić z innymi.
Wędlina – najczęściej swojska kiełbasa lub kawałek szynki. Symbol siły, zdrowia i świętowania po okresie postu. W wielu domach przygotowywana według rodzinnych receptur.
Sól i pieprz – przyprawy życia. Sól chroni przed zepsuciem, pieprz przypomina o jego trudniejszych smakach. Oba składniki niosą w sobie głębsze znaczenie niż może się wydawać – to znak, że życie nie zawsze jest słodkie, ale warto je smakować w całości.
Chrzan – symbol siły i zdrowia. Ostry smak, który budzi zmysły i przypomina o męce Chrystusa, ale także o potrzebie duchowego wzmocnienia.
Baba wielkanocna – słodki akcent, który zamyka zestaw. Obfitość, radość i domowe ciepło, często wypiekana z dodatkiem rodzynek, lukru, czy posypana cukrem pudrem.
Baranek – centrum koszyczka. Wykonany z masła, cukru lub ciasta – zawsze jednak z myślą o tym, co najważniejsze. To nie tylko dekoracja, ale symbol Zmartwychwstałego Chrystusa i przypomnienie o religijnym sensie świąt.
W niektórych domach dodaje się także ser – jako wyraz harmonii – oraz owoce czy inne słodkości. Wszystko zależy od tradycji i pamięci – o tym, co było, i co warto przekazać dalej.
Już dziś warto więc zadać sobie pytanie: czego naprawdę szukamy w świętach? Może zamiast kolejnej nowinki z Chin, warto sięgnąć po coś starszego, głębszego, zakorzenionego w rodzinnej opowieści? Może zamiast mediów społecznościowych wybrać się z bliskimi na spacer? A może jakieś inne pomysły?