MOJA PASJA: Mateusz Stanek

3
1713
Mateusz Stanek

W ramach naszego krótkiego cyklu pn.: „Moja Pasja”, prezentujemy historie wyjątkowych osób, mieszkańców naszego regionu, naszych sąsiadów, znajomych, przyjaciół, którzy mają swoją małą pasję.

 

Joanna Troszczyńska – Giera: Dzisiaj porozmawiam z Panem Mateuszem Stanek, który od lat pasjonuje się historią naszego regionu.

Dzień dobry, Jest Pan mieszkańcem Gaszowa koło Lwówka Śląskiego. Czym na co dzień się Pan zajmuje?

 

Mateusz Stanek: Zarówno moja praca, jak i kierunek studiów, skupione są wokół logistyki. Obecnie jestem studentem Wydziału Nauk Technicznych PWSZ w Legnicy, na kierunku Logistyka i Transport. Pracuję także w jednym z lwóweckich przedsiębiorstw.

JT-G: Oprócz pracy ma Pan także wyjątkową pasję, jak by ją Pan nazwał i na czym ona polega?

M.S.: Moją największą pasją jest niewątpliwie badanie historii okolic Lwówka Śląskiego, w szczególności mojej rodzinnej miejscowości, Gaszowa. Prowadzę także niewielkie, domowe archiwum, w którym na przestrzeni kilku lat udało mi się zgromadzić wiele fotografii, dokumentów oraz przedmiotów związanych z przeszłością tej niewielkiej wioski. Bardzo wiele czasu poświęcam poszukiwaniom nowych zbiorów do mojej kolekcji, oraz koresponduję z wieloma osobami, które pamiętają odległe już dzisiaj czasy, często sprzed II wojny światowej.

JT-G: Kiedy zainteresował się Pan historią Gaszowa, pamięta Pan początki jak i od czego to się zaczęło?

M.S.: Początki mojej pasji do historii sięgają początków szkoły średniej, kiedy to przeglądając strony internetowe, przypadkowo natrafiłem na reprodukcję pocztówki z lat trzydziestych, przedstawiającej między innymi nieistniejący już dzisiaj pomnik, kopalnię, oraz inne obiekty znajdujące się niegdyś w mojej rodzinnej miejscowości. Zachęciło mnie to do dalszych poszukiwań, co skutkowało kilkoma bardzo ciekawymi odkryciami. Obecnie, w moich zbiorach znajduje się kilkadziesiąt fotografii oraz dokumentów sprzed 1945 roku, a owa kolekcja stale się rozrasta i mam nadzieję, że z czasem nadarzy się okazja, by móc zaprezentować ją szerszemu gronu osób.

JT-G: Wiedzę zdobywa Pan nie tylko dla siebie, ale chętnie się Pan nią dzieli. Chyba będąc jeszcze w liceum wydał Pan swoją pierwszą książkę właśnie o Gaszowie, co ciekawego znajdzie w niej czytelnik?

M.S.: Moja pierwsza publikacja, ,,Gehnsdorf, Nieznana historia Gaszowa”, była niewielką książką, opisującą wydarzenia, jakie miały tu miejsce od drugiej połowy XIV wieku, aż do zakończenia II wojny światowej. Pomysł na nią zrodził się w momencie, gdy zauważyłem, że wielu moich sąsiadów interesowało się przedwojennym losem swoich gospodarstw, a także wydarzeniami, jakie miały tu miejsce w przeszłości. Korzystając z bibliotek i źródeł internetowych napisałem wówczas stosunkowo niewielki tekst, który udało mi się wydać w maju 2017 roku. Opisywał on wydobycie złota w rejonie wioski w okresie średniowiecza, liczne działania wojenne prowadzone tu na przestrzeni dziejów, oraz po krótce zarysowywał losy majątku ziemskiego w pobliskiej Skale, do którego przez stulecia należał Gaszów. Tekst wzbudził całkiem spore zainteresowanie, wiedziałem jednak, że nie był to koniec moich badań.

JT-G: Skąd czerpie Pan wiedzę?

M.S.: Bardzo duża część informacji, do których dotychczas dotarłem, pochodzi z lokalnych bibliotek oraz archiwów, w tym także ich internetowych zbiorów. Ponad rok temu udało mi się również nawiązać kontakt z kilkoma osobami, urodzonymi tu w okresie, gdy tereny te należały do Niemiec, co pozwoliło mi na bardziej ,,ludzkie” spojrzenie na życie dawnych mieszkańców, o którym nie mogłem przeczytać w oficjalnych dokumentach z owego okresu. Rozpoczęło to zupełnie nowy etap moich poszukiwań i przyniosło bardzo wiele nowych materiałów.


JT-G: Niedawno wydana została Pana kolejna publikacja. Proszę opowiedzieć nam o niej.

M.S.: W grudniu ubiegłego roku udało mi się ukończyć prace nad drugą książką, opisującą przeszłość Gaszowa. Po kilku latach od wydania poprzedniej, bardzo duża ilość informacji i źródeł do jakich udało mi się dotrzeć sprawiła, że wcześniejsza publikacja stała się już mocno nieaktualna, czułem zatem potrzebę napisania czegoś nowego. Najnowsze opracowanie jest dużo bardziej obszerniejsze, oraz skupia się w dużej mierze na codziennym życiu dawnych mieszkańców wioski, przedstawiając ich rodziny, miejsca pracy, opisuje ono także powojenne losy polskich osadników. Ogromny wkład w jej powstanie miały osoby urodzone tu przed wybuchem II wojny światowej, dzięki którym publikacja zyskała bardzo wiele interesujących fotografii i opisów.

JT-G: Oprócz książek jest Pan także autorem kilku artykułów o tematyce historycznej, dotyczącej nie tylko samego Gaszowa, ale całego naszego regionu. Artykuły te publikowane były m.in. na stronach Lwówecki.info. Jak dobrze pamiętam, to chyba po jednym z takich artykułów poprzez naszą redakcje odezwał się do Pana obywatel Niemiec z kilkoma nowymi informacjami i materiałami? Jakie ciekawostki udało się wówczas zebrać?

M.S.: Pan Karlheinz Arnau, bo o nim mowa, przeglądając internet natrafił niegdyś na jeden z moich artykułów, dotyczących historii Gaszowa. Dzięki pomocy redakcji, udało mu się nawiązać ze mną kontakt, który utrzymujemy po dziś dzień. Pan Arnau, będący również z zamiłowania badaczem historii, jest zięciem jednego z przedwojennych mieszkańców Gehnsdorfu, jak brzmiała przedwojenna nazwa wioski. W swoich zbiorach posiada bardzo dużo fotografii oraz informacji dotyczących dawnej społeczności, jaka zamieszkiwała tę wieś. Wniósł ogromny materiał do moich badań, również ja podzieliłem się z nim moimi ustaleniami i informacjami o wydarzeniach, jakie miały tu miejsce po roku 1945. Obecnie, korespondujemy ze sobą regularnie, dzieląc się wynikami swoich odkryć.

JT-G: Jak już wspomniałem najbliższa Pana sercu jest historia Gaszowa, ale interesuje się Pan także całym regionem? Co Pana najbardziej wciąga?

M.S.: Bardzo interesujące są dla mnie zmiany, jakie nastąpiły na Dolnym Śląsku po zakończeniu II wojny światowej: przymusowe wysiedlenia ludności niemieckiej, napływ polskich osadników, bardzo wiele, często niestety negatywnych, wydarzeń w pierwszych powojennych latach, których ślady można dostrzec niemal w każdej okolicznej miejscowości. W czasach, gdy byłem jeszcze uczniem szkoły średniej, prowadziłem nawet niewielką stronę poświęconą opuszczonym zabytkom naszego regionu, na której publikowałem artykuły poświęcone historii i reportaże z moich wycieczek do zaniedbanych pałaców i kościołów. Z czasem jednak, moje badania zawęziły się głównie do Ziemi Lwóweckiej i to na nich dzisiaj jestem skupiony.

JT-G: Dzisiaj na lekcjach historii sporo czasu poświęca się starożytnej Grecji, a na lekcjach geografii dzieci uczą się o Ameryce. Czy Pana zdaniem w programie nauczania nie ma zbyt mało miejsca na regionalizm, na poznanie własnych korzeni? Czy i jak możemy zaszczepić w dzieciach i młodzieży miłość do regionu, lokalny patriotyzm?

M.S.: Oczywiście jestem zdania, że wiedzę dotyczącą okolicy, w której się mieszka, powinno wpajać się już najmłodszym i zachęcać do jej poznawania. Nawet dla mnie dużym impulsem do poznawania przeszłości były opowieści mojego nauczyciela historii z gimnazjum, którego serdecznie pozdrawiam. Sądzę, że osoba znająca przeszłość swojej lokalnej ojczyzny częściej działa na korzyść jej oraz miejscowej społeczności. Jestem ogromnym zwolennikiem organizowania wycieczek szkolnych do lokalnych zabytków i opowiadania o nich uczniom.

JT-G: Nad czym dzisiaj pracuje Mateusz Stanek?

M.S.: Obecnie moje badania skupione są na wydarzeniach, jakie miały miejsce w rejonie Gaszowa w lutym 1945 roku, gdy przez miejscowość przetoczyły się wojska I Frontu Ukraińskiego. W ciągu ostatnich kilku miesięcy udało mi się odtworzyć ruchy wielu formacji militarnych w jej najbliższym otoczeniu, a także z pomocą wspomnianego już Pana Arnau szczegółowo poznać przebieg ewakuacji ludności cywilnej, jaka miała miejsce w tamtym okresie. W moich zbiorach znalazło się nawet potwierdzenie nadania przesyłki, nadanej z punktu pocztowego jaki się tu znajdował, w ostatnich dniach przed wkroczeniem Rosjan do wioski. Była to zapewne desperacka próba ratowania dobytku przed grabieżą. Wciąż jednak dużo pracy przede mną.

JT-G: Jakie są Pana plany na przyszłość i marzenia?

M.S.: Jednym z moich marzeń jest niewątpliwie udostępnienie mojej kolekcji szerszemu gronu osób, tak by lokalna społeczność mogła nawiązać bezpośredni kontakt z historią miejsca, w którym ich rodziny żyją od kilku pokoleń. Kto wie, może kiedyś uda mi się zorganizować niewielką ekspozycję moich zbiorów, na pewno byłoby to bardzo satysfakcjonujące zwieńczenie mojej pracy. Pragnę również spotkać się z kilkoma osobami, urodzonymi w Gaszowie w okresie przed II wojną światową. Od dłuższego czasu korespondujemy ze sobą i wyrażają one chęć odwiedzenia miejsca, w którym dorastali. Mamy nadzieję, że sytuacja na świecie nie przeszkodzi nam w realizacji naszych planów.

JT-G: Panie Mateuszu, to dzięki takim pasjonatom jak Pan poznajemy historię naszego regionu. Cieszę się, że mogłam z Panem porozmawiać. Życzę wytrwałości w dalszych poszukiwaniach i mam nadzieję, że dalej będzie się Pan dzielił z nami ciekawymi odkryciami.

3 KOMENTARZE

  1. 27 czerwca 2021 r. po 50 latach – odwiedziłem Gaszów – miejsce zapamiętane z dzieciństwa. Byłem tutaj zaledwie dwukrotnie jako kilkuletni chłopiec. Niemniej wróciły wspomnienia, na nowo odkrywałem to miejsce. To tutaj przez pewien okres czasu mieszkała moja mama i babcia.
    Zapewne jeszcze tu wrócę.
    Od znajomych dostałem ostatnie pracowanie Pana Mateusza Stanka. Przeczytałem na cito!!! Polecam.

NAPISZ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj