Moja Pasja: Krystyna Skwarkowska

0
561
Krystyna Skwarkowska
Krystyna Skwarkowska

W ramach krótkiego cyklu pn.: „Moja Pasja”, w każdy kolejny poniedziałek prezentujemy historie wyjątkowych osób, mieszkańców naszego regionu, naszych sąsiadów, znajomych, przyjaciół, którzy mają swoją małą pasję.

Joanna Troszczyńska – Giera: Dzisiaj poznamy wyjątkową osobę, która mimo wielu przeciwności losu nigdy się nie poddała, kobietę o wielu pasjach – Panią Krystynę Skwarkowską. Dzień dobry.

Mieszka Pani w Rakowicach Wielkich koło Lwówka Śląskiego. Dzisiaj jest Pani na zasłużonej emeryturze, a co robiła Pani w życiu, czym się Pani zajmowała zawodowo?

Krystyna Skwarkowska: Jestem mieszkanką Rakowic Wielkich od 25 lat. Mój zawód to tkaniny dekoracyjne, ale nie pracowałam w zawodzie. Pracowałam w Elwro.

JT-G: Poza pracą, domem i rodziną – można powiedzieć, że całe Pani życie to również i nieodłączna pasja? Maluje Pani, tworzy grafiki, pisze wiersze, opowiadania … Pamięta Pani jak to się zaczęło, kiedy?

K.S.: Moja przygoda z pokazaniem moich prac i wierszy zaczęła się tak naprawdę, kiedy skończyłam pięćdziesiąt lat. Zawsze malowałam, szkicowałam, pisałam wiersze, ale to wszystko było do szuflady.

Od dziecka lubiłam malować, robić kilimy miałam wielkie marzenia, mieć galerię gdzie wiszą moje obrazy, mieć wystawy. Życie nie zawsze daje nam robić to, co chcemy. A robić to, co się lubi to już wielkie szczęście. Mieszkaliśmy w Lwówku Śląskim w maleńkim mieszkaniu, wychowywałam trójkę dzieci, pracowałam i nie było miejsca ani czasu na swoje marzenia. Dopiero, kiedy zamieszkaliśmy w swoim domu w Rakowicach to mogłam znaleźć miejsce na spełnienie swoich marzeń. A już takim bodźcem do działania była moja choroba w tym częściowa utrata wzroku. Życie czasami zamyka wszystkie drzwi i zostawia uchylone okno. Wtedy się obudziłam wiedząc, że mam zadanie do spełnienia. Musiałam uwiecznić mój świat na płótnie, papierze w wierszach opowiadaniach. Kiedy było bardzo źle spacerowałam z psem, pisałam, robiłam zdjęcia, a potem przenosiłam na płótno. To było antidotum na moje problemy.

Po latach wiem, że nie ma sytuacji bez wyjścia tylko trzeba bardzo chcieć, uwierzyć w siebie zaufać Bogu i ludziom, a wszystko ułoży się pomyślnie. Wiele osób w tym moi przyjaciele zachęcali mnie do działania. I bardzo za to wszystkim dziękuję.

JT-G: Co najchętniej Pani maluje, tworzy?

K.S.: Kocham przyrodę, drzewa, kwiaty i to znajduje się w moich wierszach i obrazach. Szkicuję portrety, konie. Maluję to, co mi zagra w duszy.

JT-G: Ma Pani na koncie wiele wystaw, proszę wymienić przynajmniej te, które były dla Pani najważniejsze?

K.S.: Na moim koncie jest ponad 35 wystaw i wieczorów poezji. Pierwsze miejsce w konkursie literackim, wyróżnienie w konkursie fotograficznym.
Najważniejszą i najbardziej stresującą była moja pierwsza wystawa w 2002 w Lwówku Śląskim. Wyjść z szuflady i pokazać się ludziom [straszne], ale przebrnęłam. Teraz już nie mam żadnej tremy najwyżej się nie uda. Potem było wiele innych wystaw: Polkowice, Zielona Góra, pamiętna wystawa połączona z warsztatami z ramienia ,,Okli” na winobraniu. Poznałam wspaniałych ludzi. Potem Wleń, Galeria Klatka Lwówek, Gryfów Śląski, Czechy, a ostatnio 19 września 2017 r. w Hydrogalerii w Zielonej Górze.

JT-G: Czy dzisiaj, lub w najbliższym czasie Pani prace można gdzieś oglądać?

K.S.: Teraz przygotowuję prace na wystawę do Niemiec, która odbędzie się w maju 2018 r. w Chemnitz. Moje obrazy można oglądać u mnie w domu, moje ściany są zawieszone moimi pracami.

JT-G: Poza malarstwem, fotografią i poezją zajmuje się Pani także zielarstwem – dzisiaj to bardzo nietypowe zajecie, coraz mniej ludzi zna się na ziołach, ich właściwościach. Co Panią do tego skłoniło?

K.S.: Bardzo dużo czytam na temat ziół. Szukałam sposobu na swoje dolegliwości. Pomogły mi w wielu przypadkach. Teraz to jest działka mojego męża, ja mu w tym pomagam. Ale cała moja rodzina pije zioła i syropy ziołowe. Mamy wiele gatunków ziół w ogrodzie i wiele krzewów, które mają wiele witamin i działają pozytywnie na organizm człowieka.

JT-G: Sama zbiera Pani zioła, gdzie dzisiaj można je znaleźć?

K.S.: Mój mąż zbiera zioła na terenach z dala od drogi, na polanach leśnych. Ma większą wiedzę na temat ziół. Nasi przyjaciele chętnie korzystają z naszych ziół, kiedy się przekonali, że przynoszą im ulgę.

JT-G: Na koniec wróćmy jeszcze do obrazów. Ja Pani obrazy pierwszy raz zobaczyłam podczas jednego z Bali Charytatywnych, na rzecz którego Pani je podarowała. Dlaczego Pani to robi, dlaczego za darmo przekazuje Pani swoje dzieła? Czy warto pomagać?

K.S.: Jeżeli chodzi o pomoc dla ludzi chorych i dzieci niepełnosprawnych, to zawsze w jakiś sposób pomagałam. Sama od 10 lat mam niepełnosprawną wnuczkę i wiem z jakimi problemami borykają się rodzice i opiekunowie chorych. Wiem jak ciężko zdobyć sprzęt, dostać się do dobrego specjalisty, na rehabilitację. Ile uśmiechu mogłam zobaczyć na buziach tych dzieci, kiedy podaruje się im jakąś zabawkę, cokolwiek. Warto ludziom pomagać, bo to dobro, które dajemy innym wraca do nas .Wiem, że dopóki mi wystarczy zdrowia i sił będę pomagać.

JT-G: Nad czym dzisiaj pracuje Pani Krystyna Skwarkowska?

K.S.: Teraz przygotowuję się do warsztatów tkania tkanin dekoracyjnych, które odbędą się w lutym 2018 r. Oczywiście przygotowuję akwarele na wystawę do Niemiec, ale nie zdradzę tajemnicy co to będzie.

JT-G: Dziękuję za rozmowę. Trzymam kciuki za kolejną udaną wystawę i promocję naszego regionu poza granicami kraju. Życzę dużo zdrowia i realizacji wszystkich marzeń.