Nasi Inspektorzy są właśnie na interwencji w gospodarstwie z horroru. Między żywymi zwierzętami znajdują się padłe, które z głodu jedzą się wzajemnie. – czytamy w poście zamieszczonym dziś w nocy na stronach DIOZ, organizacji społecznej działającej na rzecz zwierząt. Jakby tego było mało w gospodarstwie wychowuje się dziewięcioro dzieci.
Wczoraj w nocy w jednym z gospodarstw rolnych w Miłoszowie w Gminie Leśna interweniował Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt. Społeczni inspektorzy swoją interwencję opisują jako horror oraz starcie z niekompetencją wszystkich służb, które są odpowiedzialne za ochronę zwierząt.
W oborze przy padłej z głodu krowie stała wychudzona jałówka. Kury wydziobały padłej krowie oko, a pozostałe ptactwo domowe rozdziobywało padłe zwierzęta. Część z nich leżała na gnojowniku, a kilka było częściowo zakopane na podwórku. Wokół unosił się fetor zgniłego mięsa. Wszystkie zwierzęta najprawdopodobniej padły z głodu – wynika z relacji inspektorów.
O sprawie zostaliśmy anonimowo powiadomieni przez pracownika administracji, który stwierdził, że w tej sprawie jest taka niemoc, że trzeba wezwać nas jako ekipę szybkiego reagowania. – usłyszeliśmy od Konrada Kuźmińskiego, inspektora DIOZ. – Trzeba było się za to wziąć ze względu na to, że sprawa pozostawała pod płaszczykiem ochronnym Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Lubaniu. Na miejscu już trzy dni wcześniej był lekarz PIW, który widział co dzieje się w gospodarstwie. Więc w trzy dni można było już coś zrobić!
Właścicielka jasno powiedziała, że zwierzęta są jej męża i za to, że ją katował nie będzie się nimi zajmowała – nie będę tu używał wulgaryzmów – stwierdziła, że ma pieniądze, bierze 10 tys. miesięcznie i ona zwierzętami zajmować się nie będzie. – usłyszeliśmy od Konrada Kuźmińskiego.
Ludzie mówili, że z obory słychać było przeraźliwe ryczenie krowy, a gdy puściły mrozy spod śniegu zaczęły się wyłaniać padłe świnie, wokół gospodarstwa zaczął unosić się też fetor padliny – usłyszeliśmy od jednej z mieszkanek wsi.
Według społeczników DIOZ, weterynarz na miejscu pojawił się 19 lutego, jednak do wczoraj zwierząt nie odebrano. Dziś uzyskaliśmy informacje, że 20 lutego pracownicy leśniańskiego magistratu zabezpieczyli w żywność zwierzęta, które pozostały przy życiu, a ich odbiór miał mieć miejsce właśnie dzisiaj. Inspektorzy DIOZ nie są zaskoczeni takim tłumaczeniem.
Bardzo często spotykamy się z sytuacjami, gdzie ubiegamy instytucje przed ich działaniami, które były zaplanowane a do których nie doszło. Bardzo często mamy sytuacje, gdy mówi się „jutro mieliśmy to zrobić, a Państwo przyjechali akurat wieczorem”. Jeżeli chodzi o ochronę zwierząt i organy do tego powołane przepisy mamy bardzo dobre, ale jeżeli chodzi o stosowanie prawa to wszystko leży i kwiczy. Zawodzą urzędnicy, którym po prostu nie chce się podejmować działań – mówi społecznik.
Nam bliżej do Białorusi, bo organy, które za nasze pieniądze powinny działać do niczego się nie przydają. Dopiero organizacja społeczna, która wszystko robi za darmo zrobiła więcej pożytku niż cztery służby razem wzięte. Cztery państwowe służby jeździły tam od dłuższego czasu i nikt nie potrafił rozwiązać sytuacji patowej – to jest chore. Śmiem twierdzić, że gdyby nie nasz przyjazd padało by tam wszystko w tym czasie. Przerażające jest to, że te dzieciaki, które tam żyją bawią się pomiędzy wystającymi z ziemi zwłokami. Moim zdaniem wszyscy urzędnicy za to odpowiedzialni powinni zostać zwolnieni, bo nie wyobrażam sobie, aby byli utrzymywani za nasze pieniądze. – opowiadał nam dziś wciąż pełen emocji Konrad Kuźmiński.
Niestety dziś nie udało się nam skontaktować z Powiatowym Lekarzem Weterynarii, do którego DIOZ ma najwięcej zarzutów. Nie odbierał naszych telefonów również Szymon Surmacz, burmistrz Leśnej, który w nocy był na miejscu wraz z sekretarz gminy. Natomiast oficjalne stanowisko policji, z uwagi na rozwojowość sprawy, poznamy w przyszłym tygodniu.
Odebrane zwierzęta trafią pod opiekę gospodarzy, którzy zapewnią im godne warunki życia. Z kolei inspektorzy DIOZ zapewniają, że zrobią wszystko, aby ludzie mieszkający w gospodarstwie otrzymali zakaz posiadania zwierząt.
W godzinach popołudniowych otrzymaliśmy nieoficjalną informację, że matka 9 dzieci została osadzona w areszcie, a dzieci są pod opieką najstarszego rodzeństwa. Do sprawy z pewnością wrócimy.
Durne babsko!
Powinni jej odebrać prawa rodzicielskie do dzieci!
A te najstarsze pozbawione empatii dla zwierząt
Niech wiedzą!
Karma wraca!