Przychodzi matka po do szkoły po siedmioletnie dziecko a tam słyszy, że jej syna nie ma! Okazuje się, że nie ma też innego dziecka. Kobieta powiadamia policję! Ruszają poszukiwania.
Dwóch siedmiolatków, uczniów pierwszej klasy szkoły podstawowej, nie wiedząc co maja zrobić po lekcjach opuściło budynek placówki. Chłopcy pozostawieni sami sobie bez żadnej opieki, bez nadzoru – poszli do domu. Jeden z nich mieszka w Rakowicach Wielkich, a drugi w Pławnej. Po wyjściu z budynku podstawówki byli zagubieni i zdezorientowani. Ostatecznie jeden dotarł do babci, drugi z łzami w oczach do domu pojechał – na stopa!
To historia, której nie chciałby przeżyć nikt z rodziców, a która wydarzyła się w czwartek, 2 września 2021 roku w Szkole Podstawowej Nr 1 przy ulicy Jana Pawła II w Lwówku Śląskim.
Nie 1 września, a tak naprawdę dziś dla uczniów rozpoczął się nowy rok szkolny. Dla większości był to powrót do znanych z poprzednich lat budynków, do znanego środowiska, nauczycieli i kolegów. Jednak dla pierwszaków wszystko dziś było nowością. Każde dziecko trafiło do zupełnie nowej rzeczywistości. I w większości, a z dużym prawdopodobieństwem niemal we wszystkich szkołach podstawowych w kraju nauczyciele pierwszaków i dyrekcja placówek do opieki nad nimi przywiązywała szczególną wagę. W większości, ale chyba nie w Szkole Podstawowej Nr 1 w Lwówku Śląskim, bo tu dziś coś poszło nie tak jak powinno.
Pierwszaki lekcje zakończyły chwilę przed południem. Jak relacjonują nam – po rozmowie z dziećmi ich rodzice – nauczycielka po skończonych lekcjach zamknęła salę i zniknęła dzieciom z oczu. Zdezorientowani chłopcy zostali na korytarzu. Nie wiedząc, co mają zrobić wymyślili, że pójdą do domu. Bez najmniejszego problemu, przez nikogo nie zatrzymywani opuścili budynek szkoły i wyruszyli „w miasto”. W szkole o ich oddaleniu się nikt nawet nie wiedział.
Około godziny trzynastej do szkoły po dziecko przychodzi jedna z matek i dowiaduje się, że jej syna nie ma! Kobieta chwilę później ustala, że nie ma też syna jej koleżanki. Jak nam mówi, w szkole wielkie zdziwienie ale i brak stosownej reakcji. Matka sama powiadamia policję. Rozpoczynają się poszukiwania dzieci. Jak mówią nam rodzice policjanci rozważają wprowadzenie blokad na drogach. Nikt nie wyklucza prawdopodobieństwa, że uczniowie z lwóweckiej Jedynki mogli zostać porwani!
Na szczęście dzieciaki szybko się odnajdują całe i zdrowe, aczkolwiek w sporym szoku. Początkowo obaj nie wiedząc co mają zrobić poszli do babci jednego z nich, która mieszka w Lwówku Śląskim. Kobiety nie było w domu. Chłopcy bawili się na podwórku. Sąsiedzi widząc dzieciaki i znając jednego z nich zapytali się, co oni tutaj o tej porze robią. Nikt z sąsiadów nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji. Jak się okazało, że chłopcy wyszli ze szkoły, to sąsiedzi temu drugiemu – myśląc, że zna okolicę kazali wracać do szkoły, gdzie będzie na niego czekać mama. Dzieciak wyszedł z podwórka, ale nie wiedział, gdzie iść. Zrozpaczony siedmiolatek zaczął „machać na stopa”. Zaledwie po chwili zatrzymał się mężczyzna, który po rozpytaniu dziecka, skąd jest, gdzie mieszka i co tu robi postanowił podwieźć szkraba do jego domu do Rakowic Wielkich. W tym czasie w szkole nr 1 rodzice zalewali się łzami.
Dziecko przez nieznajomego mężczyznę zostało szybko dowiezione do domu i przy braku rodziców przekazane pod opiekę „przyszywanemu” wujkowi i cioci. Chwilę później druga z matek otrzymuje wiadomość, o tym iż jej syn jest już wraz z babcią, która nawet nie wiedziała, co się wydarzyło. Poszukiwania zostają zakończone. Policjanci wracają do innych obowiązków.
– Czy tak powinna wyglądać opieka szkoły nad dziećmi? – pytają rodzice, którzy powierzyli placówce swoje pociechy zaznaczając w dokumentach, że sami będą odbierać dzieci, a do tego czasu te mają być na świetlicy. Jak wynika z relacji rodziców w Szkole Podstawowej nr 1 w Lwówku Śląskim, albo nie ma procedur, albo te nie są przestrzegane.
– Pani na świetlicy nie miała informacji, o tym, że nasze dzieci mają być po jej opieką, a przecież takie dokumenty złożyliśmy w szkole – mówi nam jedna z matek nie kryjąc przy tym emocji. Druga pyta, jak to się dzieje, że do szkoły może wejść i wyjść każdy, że nikt nie pilnuje dzieci, ani nawet nie sprawdza, kto odbiera dziecko, czy dana osoba jest do tego upoważniona. I najważniejsze pytania jakie padają z ust rodziców, to dlaczego nauczycielka po skończonych lekcjach nie zainteresowała się pierwszoklasistami, dlaczego nie pokazała im w tym pierwszym dla nich dniu nauki jak wygląda szkoła, gdzie są toalety, gdzie jest stołówka, gdzie jest świetlica, … Dlaczego nikt nie zaopiekował się dziećmi w szkole, która pełniła nad nimi opiekę?!
W imieniu rodziców dziecka, które mieszka w Rakowicach Wielkich składamy serdeczne podziękowania mężczyźnie, który zatrzymał się na ulicy i dowiózł do domu ich syna. Rodzice zwracają się do niego także z prośbą o kontakt poprzez redakcję Lwówecki.info – tel.: 887 660 206, bądź pod znanym mu już adresem.
Czy szkoła poczuwa się do odpowiedzialności? Czy i jakie konsekwencje oraz wobec kogo zostaną wyciągnięte? Oraz czy jutro w szkole będzie bezpieczniej? Z takimi m.in. pytaniami zwróciliśmy się dziś do dyrektora Szkoły Podstawowej Nr 1 w Lwówku Śląskim. Z niecierpliwością czekamy na odpowiedź, którą jak tylko otrzymamy, to Państwu przekażemy.
Aktualizacja: piątek, 3 września 7:42
Dziś rano otrzymaliśmy krótką informację ze Szkoły Podstawowej Nr 1 w Lwówku Śląskim:
“Sprawa jest w toku, gdyż o wydarzeniu dowiedziałem się około godziny 13.30 i nie mogłem zapoznać się z wszystkimi aspektami wydarzenia. Dzisiaj spotkam się Rodzicami i niezwłocznie postaram się odnieść do zadanych pytań. Z poważaniem – Robert Primke, Szkoła Podstawowa nr 1”
Pani wychowawczyni powinna ponieść konsekwencje.
Czemu,. dziecko powyzej 7 lat może samodzielnie poruszać się po drodze. Rodzice powinni po prostu nauczyć, jak ma wracać do domu!
Szkola uczy… a nie zaraz.
No cóż. W końcu tak się musiało zdarzyć. Biedne dzieciaki…ale niektórzy nauczyciele służbowo wypełniają obowiązki. 12:30 zakończenie lekcji w klasie 1-3, drzwi na klucz i do domu. Zero serca i rozumu i zwykłej życzliwości. Niech się następny nauczyciel martwi… ale w tej sytuacji Wychowawca jest osobą wiodącą. To on jak mama winien prowadzić za rękę przynajmniej w tych pierwszych dniach… to na nim spoczywa odpowoedzialnosc za zapoznanie ze szkoła. Nauczyciel języka czy religii nie będzie wchodzil z butami w Zakres wychowawcy. Trudno aby każdy rodzic brał urlop i oprowadzał swoje dziecko po szkole. Eh jeszcze dużo pracy.
nikt nikomu nie płaci za życzliwość… tak jak piszesz 12:30 i do domu to babka ze świetlicy powinna mieć jakiś wykaz uczniów którzy mają przyjść o konkretnej godzinie, ewentualnie nauczycielka powinna po zakończeniu zajęć odprowadzić je na świetlice, jeśli ktokolwiek z sekretariatu wyczytał w tych papierach zgłoszeniowych że tak ma być i w ogóle poinformował kogokolwiek, no i druga sprawa wypada dziecko UŚWIADOMIĆ kończysz lekcje zostajesz w budynku czekasz na mamę/tatę/babcię, lata 90 pierwsze drugie i trzecie pójście do zerówki ze starszą a później pamiętasz drogę to chodź sam bo rodzice pracują i serio rodzice odbierający dzieci to była raczej rzadkość niż reguła, zabrakło organizacji ze strony szkoły, jeśli faktycznie dyrekcja była informowana o tym że ktoś będzie czekał na rodziców, jak widać jeden trafił do babci drugi dojechał stopem
,, Szkoła,, niedopilnowała dzieci i tu nie ma dyskusji. Maluchy powinny zostac zaprowadzone na swietlicę.
Druga sprawa to rodzicę. Teraz wielce zrozpaczeni. A ile poswiecili czasu dziecku i wytlumaczyli jak bedzie wyglądał ten dzien? Z dzieckiem trzeba rozmawiac. ,,Jutro idziesz do szkoly a jak skonczysz lekcje to mama/ Tata/ babcia po Ciebie przyjdzie i masz tam czekac i nigdzie się nie oddalac,, Dziecko niedopilniwane przez nauczycieli i nieuswiadomione przez rodzica i moglo dojsc do tragedii.
Szok, nie ma w tej sprawie żadnego wytłumaczenia tylko bezwzględne ukaranie winnych. Bo praca z dziećmi to nie pogaduszki. Bogu dziękować, że tak się to skończyło…..
praca z dziecmi to ogromna odpowiedzialność! Dlatego zapłacmy nauczycielom 2k pln i szykanujmy co 2 miesiące w mediach, że zarabiają za dużo!
Ja jeszcze czekam na to by któreś z dzieci wsiadło do autobusu nie tego co trzeba. Taki maluch jeździ bez opiekuna, i samo ma się pytać którędy pan jedzie? Dla mnie to porażka. Zero organizacji, pogrupowania dzieci na miejscowości, ewentualnie przystanki. Słabo to widzę.
Gmina odpowiada za ilość opiekunów w autobusach, a jeśli ich nie ma to proszę kierować pytania do gminy, a nie obarczać szkoły. Szkoły o tym nie decydują. Nauczyciele sprawują opiekę do momentu aż dziecko wsiądzie do autobusu
Kumulować dalej zbiorowe szkoły takie spendy aby obniżyć do minimum koszta na które my ciężkie pieniądze płacimy a tak dla przykładu osoby odpowiedzialne ze stanowiska i na ulicę przeprowadzać dzieci w kamizelce z chodnika na drugą stronę może przez rok takiej kary nauczą się odpowiedzialności
Nie tylko szkoła we Lwówku popisała się brakiem wyobraźni. Dziś w innej miejscowościw była podobna sytuacja dziecko koleżanki również 7 lat które miało być na świetlicy stało pod szkołą. Na szczęście ktoś życzliwy zainteresował się sytuacja I poinformował rodziców. Dziecko nie zdąrzyło się oddalić. Zostało odprowadzone przez życzliwego rodzica na świetlicę…
Dlatego moje dzieci od początku są obeznane z telefonem i w razie takich wypadków mają dzwonić na nr które są wpisane. Nikt jeszcze słowa nie powiedział że jest zakaz posiadania przez maluchy telefonów. Wystarczy że korzystają z nich w awaryjnych sytuacjach.
Szok- no to chyba jednak nie sprawują opieki tak jak powinni skoro taka sytuacja miała miejsce. A widzę że mamy tu jedna z pań nauczycielek.pozdrawiam
W mojej szkole dzieci po skończeniu zajęć(dojeżdżające)idą wraz z wychowawcą na świetlicę.A gdy nadchodzi czas powrotu autobusem do domu,to pani je odprowadza i czeka do odjazdu …Nie spekulujmy nad danym zdarzeniem:nie wypisujcie źle o nauczycielce.Dziś pierwszy dzień nauki,a wiadomo,że dzieci zostawia i idzie …Proszę o powstrzymanie się od oceniania Innych!Policja te zdarzenie wyjaśni.
Ale afera. Nikt już nie pamięta jak jeszcze 15-20 lat temu dzieciaki same wracały ze szkoły? Może nie w pierwszy dzień ale to była norma, nikt przecież nie stał na furtce… A dzisiaj proszę, koniec świata.
Dokładnie, sam pamietam, że jak po kogoś przychodzili rodzice, albo przywozili, to był obciach. Kolega, który mieszkał poza miastem i go dowożono tak czy inaczej, sam prosił, by wysadzać go ze 2 przecznice wcześniej, żeby nikt nie widział, ze sie go podwozi…
15-20 lat temu byly inne czasy we wszystkim. Nauczyciel był nauczycielem samochodów też nie było tyle itp nie ma co wracać co było. I nie chodzi o spekulcję tylko o zdarzenie które nie powinno było się zdarzyć.
L
W poprzednich latach zdarzało się tak że dziecko wsiadło do innego autobusu i kierowca po swoim kursie , zorientował się że dziecko nie chce wysiąść z autobusu bo to nie jego wieś i co …. zawoził dziecko do pod wskazany adres w zupełnej innej wsi….. Sam osobiście kiedyś jadąc z pracy co widzę… idą dzieci z Kotlisk na piechotkę do domu, a spotkałem je w Rakowicach Wielkich , niektóre były przerażone i zapłakane, na szczęście znałem te dzieci więc zabrałem je do auta i zawiozłem do Kotlisk….. Więc to nie pierwszy raz mamy taką sytuację i skandaliczną opiekę nad dziećmi….
U nas po tym jak cały dzień dziecko spędziło w innej klasie bo pomyliło szatnie poluzowali przepisy sanitarne i już rodzice mogą wchodzić do szatni a nie przekazywać przy drzwiach zewnętrznych, wirus zelżał 😀 Matka przyszła po dziecko a jego nie ma, nie znam do końca sprawy, w każdym razie nauczyciel nie popisał się przy sprawdzaniu listy obecności. Jak dyrektorzy dostaną konkretne kary za te obostrzeżenia, to nagle przestaną obowiązywać. Lepiej tydzień pokichać niż odpowiadać za porwanie. A maseczka/izolacja nie daje gwarancji braku kichania.
A do strajkowania to nauczyciele pierwsi
Co ma piernik do wiatraka?
Szkoła szkołą- a rodzice nie wytłumaczyli dziecku co i jak? Czasu nie mieli czy “niech się inni zajmą za to im płacą”? Gdyby rozmawiali z dziećmi sytuacja, bez względu na zaniedbania szkoły, nie miałaby miejsca. Nie martwcie się: nauczycieli brakuje, więc od nowego roku szkolnego będzie po 40 dzieci w klasie i będzie super.
Ale to nie byle nauczycielka tylko żona księcia Pana K. “Ministra” z wrocławia, twarz szkoły językowej. Ona się nie myli, jak i jej święcony mąż!. Powinna dostać medal że nie wywaliła dzieci przed szkołe 🙂
Księżna czy nie nie mamy wiedzy o całym zdarzeniu: może np. dzieci nie zostały zakwalifikowane na świetlicę? Ja tego nie wiem, wiem natomiast, że winne są dwie strony: szkoła i to cała a nie tylko księżna: również woźny/woźna, że szkoła była otwarta, nauczycielka, że nie zapoznała się z potrzebami dzieci określonymi przez rodziców, nie liczyła dzieci i nie przekazała ich “z rąk do rąk”, dyrektor za brak nadzoru nad pracownikami, i rodzice: że nie tłumaczyli dziecku co i jak ma to wyglądać, i nie wiem kto bardziej jest winny, bo szkoła tylko wspiera rodziców, a nie ich wyręcza – we wszystkim. A przy okazji to najczęściej rodzice z jednej wsi się skrzykują ” dziś ja zabieram dzieciaki, jutro ty” i mamusia zawsze ma czas na hybrydy.