75- latek twierdzi, iż nie zaciągał takiego kredytu, że podpis pod umową jest sfałszowany. Prokuratura sprawę jednak umorzyła, bo nie dotarła do oryginalnego dokumentu pożyczki.
Bulwersującą sprawą kredytu, który ma spłacać mieszkaniec gminy Lwówek Śląski zajęli się dziennikarze Interwencji w Polsacie. Mężczyzna przez lata był rolnikiem, teraz jest już rencistą i nie koniecznie szczęśliwym, bo przyszło mu spłacać kredyt, którego jak twierdzi nie zaciągnął, a o którego istnieniu dowiedział się dopiero w 2021 roku, mimo, iż dług ma pochodzić z 2007 roku.
Mężczyzna przyznaje, iż będąc gospodarzem niejednokrotnie zaciągał kredyty, ale wszystkie uczciwie spłacał.
– Było wszystko w porządku. W 2018 roku braliśmy coś na raty i nic nie zablokowało tej pożyczki. W 2021 roku, w listopadzie, poszliśmy do sklepu i się okazało, że mamy blokadę w banku – mówi w reportażu żona pana Jana, która wskazuje, iż w 2021 roku otrzymali pismo od komornika o 10 tysiącach złotych zadłużenia.
Kobieta w rozmowie z dziennikarzami podkreśla, iż gdyby mieli zadłużenie, to otrzymywaliby jakieś upomnienia, a żadnych pism nie dostawali. Małżonkowie jednoznacznie wskazują, że to nie jest zobowiązanie, które oni zaciągali, bo podpis pod kopią umowy, jaką im przedstawiono został podrobiony, dlatego sprawę zgłosili do prokuratury.
Jednak prokuratura sprawę sfałszowanego podpisu pod umową kredytu umorzyła, gdyż biegli nie mogli porównać podpisu pana Jana z tym na oryginałach dokumentów, bo te rzekomo zaginęły.
– (…) Przesłanką do umorzenia był fakt, że pokrzywdzony w 2012 roku otrzymał nakaz zapłaty, z którego wynikało, że musi ten dług zwrócić. Wierzyciel dysponuje tylko kserokopią umowy. Taki dokument nie może stanowić dla biegłego podstawy do wydania opinii – zaznacza w rozmowie z dziennikarzami Interwencji Tomasz Czułowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze.
– Dług nie istnieje. Pan Jan nie zaciągał nigdy pożyczki, która jest przedstawiona w pozwie cywilnym. Zawarty podpis na umowie nie jest podpisem pana Jana. Został jednak wydany tytuł wykonawczy i nikt na wcześniejszym etapie nie weryfikował, jakie dokumenty dołączyła strona powodowa do pozwu i tytuł wykonawczy wszedł do obrotu prawnego – tłumaczy Ernest Ziemianowicz, pełnomocnik pana Jana.
Seniorzy żyją na skraju ubóstwa. 75- latek wskazuje, iż jego renta opiewa na zawrotne 905 zł. Z tego na lekarstwa wydaje miesięcznie około 300 złotych. Jego żona wprost mówi, co myśli o całej tej sprawie
– Dla mnie to jest wyłudzenie pieniędzy i tyle. – stwierdza kobieta.
Zachęcamy do obejrzenia całego reportażu tutaj
Prawo i Sprawiedliwość w Polsce.
Panie Ślusarz może pan zainterweniuje?
Ścigać opozycję umiecie to tak samo scigajcie oszustów
Twoi idole są specjalistami w spółpracy z sądami. Nojman jest głównym specjalistą . Lepiej ,żebyś zamiast gwiazdek miał szare komórki. Sady są niezawisłe a prawnicy uczciwi, nie potrzebują żadnych instytucji kontrolno- dyscyplinujacych.
Jeśli nie ma oryginału umowy to nie ma długu.
Identyczna sprawa juz byla w mediach jakies 2 miesiace temu. Jakiś czlowiek Y ktorego nikt nie wiedzial na oczy podobno pozyczyl pieniadze Panu X. Jest tak jak i w tej historii tylko kopia umowy. Pewna kancelaria nieprawnie ( co zostalo udowodnione bo sfalszowali podpisy) reprezentowala Pana Y którego nie odnaleziono. Obecnie pan X splaca dlugi ktorych nie zaciagnął. Historia identyczna. Dziwnym trafem umowy giną a są jedynie kopie, ktore są dowodem a nie mozna sprawdzic ich autentyczności
Ale dostali już pismo w 2012, to dlaczego już wtedy nie zareagowali ?