Trudno nie odnieść wrażenia, iż to kolejny przykład nieporadności lokalnych władz i policji. Znaki znikają tuż przed weekendami. Nawet jeżeli po piątkowej kradzieży w sobotę urzędnicy zamontują nowe znaki, to te po kilku godzinach znowu są zdejmowane.
Do kuriozalnej sytuacji dochodzi od co najmniej od kilku tygodni w Świeradowie- Zdroju. Z ulicy Górskiej usuwany jest przez kogoś znak drogowy (B2) zakazujący wjazdu samochodom na drogę od strony jego umieszczenia.
Jedna, czy dwie kradzieże można nazwać chuligańskimi wybrykami, ale z relacji mieszkańców wynika, iż te w ostatnim czasie są notoryczne.
Tak jak oczywistym wydaje się, iż robi to ktoś, kto ma w tym interes, tak samo oczywistym wydaje się być sposób na przyłapanie złodzieja na gorącym uczynku. Niestety, jak na razie złodziej jest bardziej sprytny od urzędników, którzy na zakup i montaż nowych znaków – koszt jednego to kilkaset złotych – wydają publiczne, pieniądze. Warto także przy okazji zwrócić uwagę na profesjonalizm z jakim w uzdrowisku montowane są znaki drogowe.
Policja to w tej sytuacji osobna sprawa, bo zdaniem mieszkańców od czasu zafundowania sobie przez miasto komunikacyjnego Armagedonu związanego z otwarciem wieży Sky Walk mundurowych w weekendy w uzdrowisku niemal nie widać.
Za to efekty działań złodzieja można dostrzec gołym okiem. Jak przyznają mieszkańcy, sama kradzież znaków drogowych, to najmniejszy z jego grzechów.
Niesamowite.
To nie jest smieszne, kiedy pod domem przejezdza kilka tysiecy samochodów a krzyżówka jest zastawiona samochodai i nawt straz nie może przejechać. policja nie przyjezdza bo niema samochodu,paliwa,palek,oraz ludzi na interwencję. Taka policja.co woli ganiać wyimagiowanych przestępców,niz prawdziwych.
Ciekawe, wszyscy wiedzą i znają złodzieja i nikt z tym nic nie robi, zastanawiające, reporter wiem ale nie powiem, to wygląda na towarzystwo wzajemnej adoracji.