Toksyczna atrakcja Dolnego Śląska. Jezioro Pilchowickie umiera. WIDEO

4
1858
Pilchowice jezioro sinice karkonosze zielenice 09

Zieloną wodą i niesamowitym odorem wita turystów Jezioro Pilchowickie, jedna z największych atrakcji turystycznych Dolnego Śląska. Nikomu nie zależy na poprawie czystości wody.

 

Zielona, mętna woda i odór rozkładu witają latem turystów nad Jeziorem Pilchowickim – miejscem, które teoretycznie powinno być perłą turystyczną Dolnego Śląska. W praktyce to zbiornik, którego stan środowiskowy pogarsza się z roku na rok, a dla odwiedzających staje się raczej źródłem rozczarowania niż zachwytu. Tymczasem problem, choć znany od lat i wielokrotnie opisywany, zdaje się nikogo nie interesować.

Zakwit wody, sinice, zielenice

Zakwit wody to zjawisko, które zachodzi, gdy w zbiorniku pojawia się gwałtowny rozwój glonów – głównie sinic oraz zielenic. Dzieje się tak, gdy do wody trafia nadmiar substancji odżywczych, takich jak azotany i fosforany. To tzw. eutrofizacja, czyli przeżyźnienie zbiornika. Gdy dodatkowo pojawiają się sprzyjające warunki takie jak wysoka temperatura i słabe ruchy wody to glony zaczynają się masowo namnażać, tworząc gęste, często cuchnące kożuchy na powierzchni. Woda zmienia barwę i staje się intensywnie zielona lub zielono-sina, traci przejrzystość i zaczyna odpychać nie tylko zapachem, ale i wyglądem.

Sinice, które dominują w zakwitach, mają zdolność do tworzenia grubych warstw na powierzchni wody, przez co ograniczają dostęp światła słonecznego do niższych warstw zbiornika. To z kolei utrudnia fotosyntezę i powoduje zamieranie roślin wodnych oraz fitoplanktonu. Powstająca w ten sposób masa organiczna opada na dno, gdzie rozpoczyna się jej rozkład beztlenowy. Ten proces zużywa rozpuszczony w wodzie tlen, prowadząc do jego niedoboru, a nierzadko całkowitego deficytu w dolnych partiach jeziora. W efekcie zamiera życie biologiczne. Giną rośliny, a także ryby, które nie mają czym oddychać.

Coroczny zakwit wody w jeziorze

Tego typu zakwity w Jeziorze Pilchowickim to nie incydentalne przypadki, to coroczna reguła. Każdego lata, nad jeziorem unosi się odór przypominający rozkładające się zwierzęta lub fermentującą gnojowicę. Mieszkańcy regionu do sytuacji już się przyzwyczaili i ani smród, ani zielony kolor wody nie robią na nich wrażenia. Turyści przecierają oczy ze zdziwienia, nikt przecież nie spodziewał się, że jedna największych atrakcji turystycznych Dolnego Śląska jest w tak opłakanym stanie.

Źródła zanieczyszczeń wody

Choć mechanizm powstawania zakwitów jest dobrze poznany, to przyczyny konkretnych zanieczyszczeń często wynikają z całkowitej bezczynności. Wśród głównych winowajców wymienia się odpady organiczne i ścieki, które trafiają do rzeki Bóbr – głównego dopływu jeziora. Zasilają go nie tylko zanieczyszczenia z gospodarstw domowych, ale także biogeny pochodzące z detergentów, środków czystości i nawozów spływających z pól uprawnych.

Prawdziwym dramatem była awaria miejskiej oczyszczalni ścieków w Jeleniej Górze, zalanej podczas powodzi we wrześniu 2024 roku. Tygodniami do rzeki trafiały nieoczyszczone ścieki z całego miasta. Rzeka niosła je a te mieszały się z wodą i osadzały na brzegach oraz na dnie koryta i znajdujących się po drodze zbiorników. Dla ekosystemu oznaczało to prawdziwą katastrofę.

czytaj: Tony ścieków z Jeleniej Góry płyną rzeką Bóbr

Sinice niebezpieczne dla zdrowia człowieka

Poza tym, że są przyczyną nieprzyjemnych widoków i odoru, sinice niosą poważne zagrożenie dla zdrowia ludzi i zwierząt. Te mikroskopijne organizmy mają zdolność do produkcji toksyn. Ich obecność w wodzie może powodować zatrucia. Objawy to m.in. nudności, biegunka, wymioty, gorączka, ból głowy, a także podrażnienia skóry i błon śluzowych.

Niektóre osoby, szczególnie dzieci, osoby starsze i alergicy, mogą odczuwać skutki kontaktu z wodą już po krótkim czasie. Dla niektórych wystarczy spacer wzdłuż brzegu. Zdarzają się sytuacje, gdy toksyny sinicowe wykazują działanie neurotoksyczne lub hepatotoksyczne, co stanowi realne zagrożenie zdrowotne.

W związku z tym w czasie zakwitów kąpiel w jeziorze jest nie tylko odradzana ale wręcz niedopuszczalna.

Ekosystem w stanie agonalnym

Długofalowe skutki zakwitów są dewastujące. Zmętnienie wody i obniżenie przenikalności światła niszczą podwodną roślinność. Toksyczne związki wytwarzane przez sinice wpływają negatywnie na całą faunę wodną – od bezkręgowców, przez płazy, po ryby. Wysokie wahania pH oraz zmniejszenie zawartości tlenu w wodzie zaburzają tarło i żerowanie ryb, powodują śnięcia i prowadzą do zubożenia różnorodności biologicznej. Zbiornik staje się martwy biologicznie, a jego odbudowa może trwać latami.

Spuszczą wodę z Jeziora Pilchowickiego

Na horyzoncie pojawiła się jednak pewna nadzieja. Tauron, właściciel zapory wodnej w Pilchowicach, zapowiedział jej modernizację, w ramach której konieczne będzie spuszczenie wody z jeziora. To moment, który potencjalnie mógłby zostać wykorzystany do oczyszczenia dna z osadów i zanieczyszczeń, które od dekad kumulują się w zbiorniku. Niestety, rzeczywistość okazuje się rozczarowująca.

Spółka planuje jedynie usunięcie mułu w bezpośrednim sąsiedztwie zapory, po to, by uzyskać dostęp do jej dolnych elementów konstrukcyjnych. Cała reszta jeziora zostanie pozostawiona samej sobie. A to oznacza, że największy problem, czyli ogromne ilości materii organicznej zalegającej na dnie nie zostanie w ogóle rozwiązany.

Czy zanieczyszczenia spłyną wraz z wodą?

Spuszczenie wody może jednak wywołać skutki uboczne dla mieszkańców położonych poniżej zapory miejscowości. Przy takiej operacji część osadów dennych zostanie porwana przez nurt rzeki Bóbr i popłynie w dół, osadzając się na jej brzegach. Pół wieku temu takie zjawisko miało już miejsce i jest wspominane jako katastrofa środowiskowa. Dziś mieszkańcy boją się powtórki.

Atrakcje turystyczne Dolnego Śląska

Jezioro Pilchowickie, mimo że formalnie nadal figuruje w folderach i na stronach promujących region jako atrakcja, w praktyce jest miejscem zaniedbanym i ignorowanym. Tereny wokół są zarośnięte, brakuje infrastruktury turystycznej, nie ma porządnych parkingów, wyznaczonych miejsc do odpoczynku, kładek, ścieżek ani punktów widokowych. A to wszystko w sąsiedztwie unikalnej, ponad stuletniej zapory wodnej, która sama w sobie mogłaby być chlubą regionu.

czytaj: Turystyka to nie nasza sprawa?!

4 KOMENTARZE

  1. Woda to życie. Od tego wszystko się zaczyna. Od dekad za sznurki na górze pociągają ludzie z kosmosu. Na takie rzeczy inwestycyjne powinni przeznaczać pieniądze. Ja nie wierzę ze coś się zmieni. Nie wierzę że jak tam będą grzebać to nie wyjdzie jakieś bagno przy tym. Ludzie żyją w bierności, dopóki nie kapie na głowę, nie dostwiera głód mają wszystko gdzieś. Pusta egzystencja tu i teraz.

  2. Ludzie ( władza)walczą od lat by zmienić i uratować życie w jeziorze, lecz w naszym powiecie nic się nie da. Wprowadzić ruch motorowodny by napowietrzać wodę nie można, wywieźć muł i pozostałości nie ma pieniędzy, zrobić pomosty ,drogi przy jeziorze nie pozwalają przepisy bo to Park Krajobrazowy itd. Pojedzie się gdzieś indziej wszystko zadbane, piękne, a u nas tylko zakazy i nakazy, a dzieje się co się dzieje.

    • A w czym ma pomóc ruch motorowodny? Wzruszenie tym wody, to jest mit. W niczym nie pomoże. Ten zbiornik to odstojnik dla ścieków i to jest największy problem. Tak jak w artykule, ścieki, nawozy itd. Bóbr jedno, ale Kamienica niosąca syf ze Szklarskiej, to kolejny temat

  3. Jako zbiornik do którego wpadają nieczystości to też prawda, ale wzruszając wodę tez nie byłoby tej zawiesiny,a i trochę napędziło by to ludzi ,którzy by odwiedzili nasz teren

NAPISZ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj