„Mieszkańcy (tu pada nazwa jednej z miejscowości w gminie Wleń) informują, że zostały (skradzione) sprzedane „niby na złom” maszyny rolnicze takie jak sadzarka do ziemniaków , kopaczka, jak również beczka do wypompowywania szamba ,za parę złotych (parę złotych to około 8.000 ts.zł..) bez zgody właścicieli czyli mieszkańców wsi” – czytamy w piśmie, które w grudniu 2018 roku trafiło do władz Gminy Wleń. Pismo zostało wysłane także do sołtysa wsi, na policję i do mediów. W przytoczonym fragmencie poza usunięciem z niego nazwy miejscowości zachowana została oryginalna pisownia.
Osoby, które napisały ten donos twierdzą, iż maszyny te były u matki byłego sołtysa wsi, który obejmując stanowisko przejął je na stan. Zdaniem informatorów miały to zatem być maszyny należące do sołectwa, wszystkich mieszkańców.
O fakcie sprzedaży majątku wsi bez zgody mieszkańców autorzy listu poinformowali obecnego sołtysa, który ich zdaniem zbagatelizował problem. „Sołtys zbagatelizował i przymknął „oko” na powstały incydent udając że nic nie wie, nic ,nie wiedział, tuszując fakt kradzieży maszyn. Liczyliśmy na to ,że sołtys jako urzędnik państwowy nie pozwoli na kradzież mienia wsi i że sprawcy zwrócą skradziony sprzęt bądź też ten fakt zgłosi na policję celem wyjaśnienia. W związku z tym ,że nie ma reakcji sołtysa mieszkańcy zmuszeni są powiadomić policję celem odzyskania skradzionych maszyn rolniczych. We wsi jest jeszcze wiele maszyn rolniczych będących własnością wsi. Oby te maszyny również nie zostały sprzedane” na złom” lub dla zysku prywatnego bez zgody właścicieli ,mieszkańców wsi ..” – czytamy w dalszej części pisma.
Niestety, autorzy listu nie podpisali się pod nim z imienia i nazwiska, nie pozostawili także adresu, czy telefonu. Pod pismem znalazł się tylko nieczytelny podpis, który nikomu wiele nie mówił. Niemniej szybko – tak w Gminie, jak i na policji – udało się ustalić, kto najprawdopodobniej jest autorem listu.
Sprawą w Gminie Wleń zajęła się Komisja Rewizyjna, która nie znalazła w dokumentach żadnych potwierdzeń jakoby w mieniu gminnym był majątek, o którym pisze autor donosu. Warto tu również dodać, iż autor pisma nie przedstawił żadnych dowodów na swoje tezy. Tym samym Komisja nie znalazła podstaw do dalszego procedowania sprawy.
Sprawę zbadała również policja. Z jej ustaleń wynika, iż jest to konflikt o podłożu rodzinnym. Mundurowi przesłuchali wspomnianą w liście matkę byłego sołtysa i ustalili, że faktycznie sprzedała ona maszyny rolnicze, ale takie, które były jej własnością a nie własnością wsi. Wobec braku przestępstwa lwówecka policja nie wszczęła postępowania – wyjaśnia nam rzecznik KPP w Lwówku Śląskim asp. szt. Mateusz Królak.
ołtys jako urzędnik państwowy – ale jaja !