Sołtys z Mojesza

5
2545

Legendy, historie i opowieści upiorne z powiatu lwóweckiego w opracowaniu Towarzystwa Miłośników Gryfowa Śląskiego.

 

Po szczęśliwym zakończeniu wojen śląskich, Król Prus – Fryderyk Wielki z wielką uwagą i zainteresowaniem poświęcał swój czas zdobytej, od cesarzowej Austrii – Marii Teresy, Prowincji Śląskiej. Rok po roku przemierzał Śląsk wzdłuż i wszerz, by poznać kraj, ludzi oraz zaleczyć szkody powstałe w wyniku działań wojennych. Interesował się podniesieniem wydajności plonów z upraw rolnych, odbudową zniszczonych manufaktur oraz rozwinięciem śląskiego handlu. Tym przyzwyczajeniom był wierny do końca swoich dni.

W trakcie jednej z takich podróży inspekcyjnych, Fryderyk Wielki trafił w okolice Lwówka Śląskiego. W tamtych czasach stan dróg był fatalny. Gdy tylko przez długi czas popadało, drogi zamieniały się w bagniska. Cięższe wozy konne ledwo co przejeżdżały dalej, bądź zapadały się po osie. Tak się też stało z wozem pocztowym, w którym podróżował Fryderyk Wielki. Wóz utknął w okolicy wsi Mojesz. Wszystkie starania jakie czynili woźnice na nic się nie zdały. Powóz z Jego Majestatem, utknął w mokrej glinie po same uszy. Jeden z stangretów wyprzągł konia i na nim pokłusował do pobliskiej wioski po pomoc. W Mojeszu w owym czasie sołtysem był Mateusz Szarfenberg, człowiek niezwykle rosły i znany w okolicy ze swojej nadludzkiej siły. Usłyszawszy, że sam jego Majestat potrzebuje pomocy, wziął swoje dwa konie ze stajni i pojechał na miejsce przymusowego postoju króla. Tam ocenił sytuację i powiedział: „Jego Wysokość musi wysiąść aż powóz wyjedzie na twardszy grunt, gdyż przy wyciąganiu z błota może się łatwo wywrócić”.

Król Fryderyk odpowiedział: „ Ale sobie powiedział, jak mam przejść przez cały ten brud w moich czystych butach?”

Mateusz odpowiedział – „Jeżeli Wasza Wysokość zechce mnie złapać za szyję, to na rękach przeniosę Was na suchszy grunt.

Król przyjrzał się dokładnie siłaczowi i powiedział – „Dobra, niech i tak będzie

Więc sołtys z Mojesza wziął króla jak niemowlaka na ręce i postawił na suchszym poboczu drogi. To samo uczynił z towarzyszem podróży króla.

Do woźnicy zaś powiedział, że jak krzyknie – „Teraz!” to ma pognać konie. On jednocześnie stanie z tyłu wozu i go podniesie, by koniom łatwiej byłoby ruszyć do przodu. I tak to się też stało. Powóz został wyciągnięty z błota. Król zaczął podziwiać siłę Mateusza, a gdy wsiadał do powozu rzekł: „Jesteście silnym mężczyzną. Dziękuję Wam na razie”.

Szarfenberg uśmiechnął się i odpowiedział – „Za cesarskich, austriackich czasów byłem mocniejszy”.

Król zbladł się i zapytał: „Co On ma na myśli? On, poddany obecnie pruskiemu królowi”.

No” – zreflektował się Mateusz i szybko odpowiedział: „Byłem młodszy”.

Tutaj król się zaśmiał, skinął głową i pojechał dalej. Po paru miesiącach sołtys Szarfenberg otrzymał z królewskiej kancelarii pismo z tymi słowami:

Sołtysowi z Mojesza jeszcze raz dziękuję za pomoc, jaką udzielił mnie ostatniej jesieni. Dlatego zwalniam go z podatków i innych wszelkich obciążeń na rok, by doszedł do swoich poprzednich sił – Fryderyk

 

 

-/ źródło: Fb. TMG /-

5 KOMENTARZE

  1. Zob.: Heimatbuch des Kreises Löwenberg in Schlesien. Wyd. II, pod red. A. Groß, Löwenberg 1925, druk. Friedeberg; ponadto oprac. tej legendy przez Ewę Olszewską w l. 90.

  2. Drogie Źródło. Bez złośliwości. W Gryfowie Śląskim też znają język niemiecki a nawet jest też kilku germanistów z tytułem magistra. W niektórych rodzinach po dwóch. Tak że przeczytać, przetłumaczyć bajkę dziś nie jest wielkim wyczynem. Frajdą jest taki tekst udostępnić potomnym, zwłaszcza że to bajki, legendy z naszego pięknego powiatu lwóweckiego. Oczywiście nie było tutaj w tym wypadku „zgapienia” tekstu. Powyższy tekst został przetłumaczony z przymrużeniem oka z oryginału. Tak jak podaje Źródło z książki – Heimatbuch des Kreises Löwenberg in Schlesien. Wyd. II, pod red. A. Groß, Löwenberg 1925, druk. Friedeberg. Z książki którą wszystkim polecamy.
    Nie ma więc sensu sobie dogryzać, zwłaszcza że proza życia w dzisiejszych czasach bywa okrutniejsza niż w wymienionych bajkach.
    Z wyrazami szacunku i oznakami Pokoju – Towarzystwo Miłośników Gryfowa Śląskiego.

  3. Komentarz się nie pojawił. Więc próbujemy jeszcze raz.

    Drogie Źródło. Bez złośliwości. W Gryfowie Śląskim też znają język niemiecki a nawet jest też kilku germanistów z tytułem magistra. W niektórych rodzinach po dwóch. Tak że przeczytać, przetłumaczyć bajkę dziś nie jest wielkim wyczynem. Frajdą jest taki tekst udostępnić potomnym, zwłaszcza że to bajki, legendy z naszego pięknego powiatu lwóweckiego. Oczywiście nie było tutaj w tym wypadku „zgapienia” tekstu. Powyższy tekst został przetłumaczony z przymrużeniem oka z oryginału. Tak jak podaje Źródło z książki – Heimatbuch des Kreises Löwenberg in Schlesien. Wyd. II, pod red. A. Groß, Löwenberg 1925, druk. Friedeberg. Z książki którą wszystkim polecamy.
    Nie ma więc sensu sobie dogryzać, zwłaszcza że proza życia w dzisiejszych czasach bywa okrutniejsza niż w wymienionych bajkach.
    Z wyrazami szacunku i oznakami Pokoju – Towarzystwo Miłośników Gryfowa Śląskiego.

  4. Drogi Janku!
    Złośliwości tu nie było żadnej! Nie bierz więc sobie tego nazbyt do serca.
    Pax & bonum, jak mawiają oo. franciszkanie.

NAPISZ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj