Moja Pasja: Elżbieta Skolimowska

0
605
Elżbieta Skolimowska
Elżbieta Skolimowska

W ramach krótkiego cyklu pn.: „Moja Pasja”, w każdy kolejny poniedziałek prezentujemy historie wyjątkowych osób, mieszkańców naszego regionu, naszych sąsiadów, znajomych, przyjaciół, którzy mają swoją małą pasję.

Joanna – Troszczyńska Giera: Dzisiaj o swoich zainteresowaniach opowie nam Pani Elżbieta Skolimowska.

Dzień dobry. Mieszka Pani w Lwówku Śląskim. Kiedyś pracowała Pani w naszym Szpitalu a obecnie pracuje Pani w Szpitalu Jeleniej Górze, czym się Pani zajmuje?

Elżbieta Skolimowska: Dzień dobry. Z zawodu jestem położną. 25 lat pracowałam w Lwówku, w szpitalu na OIOM-ie, a także w przychodni jako położna środowiskowa. Obecnie pracuję na oddziale położniczo – ginekologicznym w WCSKJ Jelenia Góra. I oczywiście zajmuję się noworodkami, z którymi mam ciągły kontakt od ponad 30 lat. Uwielbiam dzieci. Cudownie jest pomagać mamom karmić swoje pociechy piersią. Czuję macierzyństwo i jego “świętość”. Sama urodziłam i wychowałam (myślę, że dobrze) 4 dzieci. Nadal pracuję też w środowisku. Pomagam mamom w pierwszych tygodniach. Zawsze jestem szczęśliwa, gdy uda mi się nakłonić mamę do poświęcenia się i zawalczenia o karmienie piersią.

JT-G: To wyjątkowa praca, do której trzeba mieć powołanie i wielkie serce, ale poza pracą z niemowlakami i poza codziennymi zającami w domu ma Pani także swoje pasje, którym poświęca Pani sporo czasu, proszę powiedzieć jakie?

E.S.: Moją największą pasją, jeśli można to tak określić, jest obcowanie z naturą. Stąd często wędruję w góry, do lasu, czy gdziekolwiek, gdzie nie dotarły jeszcze macki cywilizacji. Samotnie drepczę gdzie mnie oczy poniosą i wtedy jestem przeszczęśliwa. Takie wędrówki stanowią wspaniały wypoczynek po dyżurach. W domu także mam zielono. To taki mój prywatny las. Kiedy pogoda nie sprzyja spacerom, siadam w kąciku i gryzmolę na kartce. Czasem wyjdzie z tego jakiś wiersz. Wieczorami lubię siąść przed sztalugą. Pędzlem, palcem, szpachelką, czymkolwiek się da, kładę farby i cieszę się kiedy wyjdzie coś fajnego.

JT-G: Osoby, które Panią znają mówią, że jest Pani bardzo ciepłą i życzliwą kobietą. To ciepło widać w Pani obrazach. Kwiaty, konie, … co jeszcze? Co najchętniej Pani maluje?

E.S.: Konie są bardzo majestatyczne. Nie mam kontaktu z nimi w realu, ale kiedy uda mi się wydobyć dynamikę i piękno tych zwierząt, jestem bardzo usatysfakcjonowana. Malowałam kwiaty: róże, tulipany – lubię je najbardziej (mam ich trochę w ogrodzie). Maluję na płótnie, ale ostatnio zdarzyła się też np. ściana.

JT-G: Pamięta Pani jak zaczęła się przygoda z malarstwem? Pamięta Pani swój pierwszy obraz, co to było?

E.S.: Mój pierwszy obraz, taki na płótnie, malowałam dla córki. Były to żółte tulipany. Wcześniej, czasami rysowałam coś na papierze, najczęściej ołówkiem. Wszystkie moje pasje zawsze dają odprężenie i niepamięć złych chwil, których w życiu każdego jest wiele.

JT-G: Czy Pani obrazy można gdzieś oglądać? Czy maluje Pani tylko dla siebie?

E.S.: Maluję przede wszystkim dla siebie i swoich bliskich. Nie mam zbyt dużego dorobku, bo praca i dom zajmowały kiedyś wiele czasu. Bardzo ważna była zawsze dla mnie i wciąż jest rodzina. Teraz, kiedy moja młodzież jest samodzielna mogę oddać się innym przyjemnościom – takim moim własnym. Może kiedyś uda mi się wystawić publicznie moje prace. Na razie niektóre prezentuję na fb, podobnie jak wiersze.

JT-G: O czym piesze Pani w wierszach?

E.S.: Wiersze mają różną tematykę. Czasami po prostu coś utkwi mi w głowie, coś zwróci szczególną uwagę i jest to temat do opisania. Niektórzy ludzie, o których otarłam się w życiu, przeżycia. Oczywiście Ci, którzy są warci zapamiętania i powrotów.

JT-G: Czy może Pani przytoczyć nam fragment swojej poezji?

E.S.:

W taką noc nie trzeba więcej nic,
tylko księżyc, tylko ja i tylko Ty.
W taką noc, co kapie srebrem gwiazd
i muzyka i miłość gra w nas.

Przyoblekły się w woal latarnie,
nietoperze latają niezdarnie …
A w westchnieniu watru namiętnym,
Błądzi pomruk rozkoszy sekretny.

Ust wilgotnych pieszczota i dotyk,
głaszcze, muska ramiona jak motyl.
Trwaj nocy słodka jak bajkowy sen,
nim obudzi się krzykliwy dzień.

– – – – – – – – –

Biegnijmy kochany do lasu.
Patrz! Słońce ścieki pozłaca.
Niewiele tak mamy czasu,
bo ciągle pochłania nas praca.

Jakby motyle z nieba,
liście niesione wietrzykiem;
wsłuchać się w grę ich potrzeba
i cieszyć natury szykiem.

Żuk na spacerze z żukową,
leniwie toczą się w trawie,
Wiewiórki w gałęziach nad głową,
oddane beztroskiej zabawie.

A gdzieś w oddali wysoko,
dzięcioła słychać stukanie
I nie dostrzeże go oko,
Wszak skrył się w zielonej ścianie.

Tak błogo, tak bezstresowo,
wszystko się toczy w naturze.
uczymy się od niej na nowo,
by życia starczyło na dłużej.

JT-G: Czy ma Pani za sobą wieczorki autorskie, czy poza Fb publikowała Pani gdzieś swoją twórczość?

E.S.: Tak jak wczesnej wspomniałam, nie publikowałam dotychczas mojej twórczości (jeśli można to nazwać twórczością). Nie mówię jednak, że nigdy to nie nastąpi. Zastanawiałam się kiedyś nad takim skromnym tomikiem, ale trzeba temu poświęcić wiele czasu … A ja chwilowo pragnę cieszyć się życiem, tak spontanicznie, tak dziś i teraz. Nie chcę wiązać się zobowiązaniami, a to byłoby zobowiązanie.

JT-G: Malarstwo, poezja, ale jak już Pani wspominała chętnie „ucieka” Pani w góry. Co Panią tam ciągnie? Co takiego jest w górach?

E.S.: Cieszę się drobiazgami. Tym, że właśnie “za chwilę” zacznie się wiosna, że pomaszeruję na szlak, bez celu, gdzie oczy poniosą. Góry to potęga i niespodzianka. Każdy kapiący ciek, każdy kwiat wychylający swą główkę spomiędzy kamieni, to coś niepowtarzalnego. To co przeżyję na trasie zostanie we mnie na zawsze. Kiedy ma się taki świat w sercu, nie straszna jest choroba, zawiść ludzi, którzy wydawali się nam przyjaciółmi.

JT-G: Skąd bierze Pani czas na to wszystko? Jak udaje się Pani pogodzić pracę, dom, rodzinę, malarstwo, poezję i podróże?

E.S.: Mój czas jest gumowy (ha ha). Doba ma 24 godz. Z tego przesypiam 5-6, a wiele nocy spędzam w szpitalu pilnując słodkie bobaski … I nie kładę się po takiej nocy spać. Żyję i wykorzystuję każdą chwilę. Nie tracę czasu na siedzenie przed TV, przeżywając losy bohaterów serialu. Ja tworzę swój własny serial obcując z naturą i swoimi zainteresowaniami. Nie bez znaczenia jest też fakt, że mam przy sobie wspaniałego towarzysza, który przejmuje (kiedy jest w domu) domowe obowiązki i pozostawia mi wiele wolnego czasu. On też chętnie organizuje wypady w różne ciekawe miejsca, dostarczające super wrażenia. Człowiek wypoczęty, zrelaksowany i szczęśliwy może stworzyć wiele.

JTG: Pani Elżbieto, dziękuje za rozmowę i życzę Pani zadowolenia z pracy z niemowlakami oraz fantastycznych pomysłów, kolejnych obrazów, wierszy i jak najwięcej tych wspaniałych chwil spędzonych w gronie najbliższych z dala od cywilizacji.