Wjechał pod zakaz i zaparkował na chodniku w obrębie skrzyżowania, utrudniając przy tym przejście pieszym i zasłaniając drogę kierowcom wyjeżdżającym z ulicy Szpitalnej.
Lwówek Śląski spokojnie mógłby trafić do księgi rekordów Guinnessa, ale nie z powodu spektakularnych osiągnięć gospodarczych czy rozwoju turystyki. To, co wyróżnia miasto, to też nie jest ani unikatowy ratusz, ani najstarszy browar w Polsce. Stolicę powiatu lwóweckiego wyróżnia niekończąca się fantazja „mistrzów parkowania” kierowców, którzy przy cichym przyzwoleniu uczynili z miejskiej przestrzeni istne eldorado. Robią, co chcą i gdzie chcą. Każdego dnia na przekór przepisom i zdrowemu rozsądkowi udowadniają, że w tej dziedzinie są najlepsi.
Na łamach Lwówecki.info wielokrotnie prezentowaliśmy już przykłady niepoprawnie zaparkowanych samochodów, aut pozostawionych w poprzek chodników, na trawnikach, na przejściach dla pieszych, w bramach wjazdowych, … Mimo oburzenia mieszkańców, proceder wcale nie ustaje, wręcz przeciwnie. Kolejne zdjęcia przysyłane przez czytelników pokazują, że w trwającym wyścigu bezmyślności i drogowej nieodpowiedzialności poprzeczka za każdym razem idzie coraz wyżej.
Najnowszy przykład pochodzi z ubiegłego tygodnia, z ulicy Kościelnej, tuż obok wylotu z ulicy Szpitalnej. Tym razem bohaterem stał się kierowca Mercedesa, który z pełną nonszalancją wjechał pod znak zakazu wjazdu i zaparkował auto w obrębie skrzyżowania, blokując chodnik i utrudniając poruszanie się pieszym. Co więcej, jego SUV ograniczał widoczność kierowcom próbującym wyjechać z ulicy Szpitalnej, co w oczywisty sposób mogło stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa ruchu.
– Lwówek dalej zadziwia sposobem parkowania niektórych kierowców. Czy we Lwówku prawo jazdy można wygrać w chipsach? Jest taka duża szansa patrząc, co na niektórych. Tutaj mamy wjazd pod zakaz, parkowanie na całym chodniku na skrzyżowaniu. – napisał w liście do redakcji jeden z czytelników, który zadaje pytanie, ile to by kosztowało wg taryfikatora mandatów?
Ale jak się dobrze przyjrzymy zdjęciu, to widać na nim, iż stojący przy kościele granatowy Ford również wjechał pod zakaz,a kierowcy srebrnego Nissana też nie zabrakło fantazji. Takie sytuacje niestety wpisują się w szerszy obraz tego, jak w Lwówku Śląskim wygląda codzienność związana z parkowaniem.
Zgłoszenia mieszkańców wskazują, że problem nie ma charakteru incydentalnego a jest raczej swoistą „tradycją”. Jak w Zakopanem oczywistym jest widok na Krupówkach Białego Misia i stoisk z oscypkami, jak na rynku w Krakowie nikogo nie dziwi widok kwiaciarek i obwarzanków, tak w Lwówku Śląskim stałym elementem miejskiego pejzażu stali się „mistrzowie parkowania”, którzy wciąż zadziwiają skalą swojej fantazji.
I chociaż mandaty mogłyby skutecznie ostudzić zapędy kierowców, to w praktyce mizerne efekty działalności w tym zakresie lwóweckiej straży miejskiej nie wróżą zmian na lepsze.
Raczej można się spodziewać kolejnego podwyższania poprzeczki i coraz bardziej absurdalnych przypadków parkowania na terenie miasta. Czy to będzie na schodach do ratusza, na podjeździe dla niepełnosprawnych do ośrodka zdrowia, czy na klombie wśród kwiatów? Tego nikt nie wie, ale rozglądajcie się, bo Lwówek Śląski żyje swoim życiem i jeszcze nie raz zaskoczy.
Zróbcie miejsca parkingowe to problem się skończy.
A co ma ilość miejsc parkingowych do jazdy pod prąd?
To miasto jest okropne za mało miejsc parkingowych.
Ja bym też się zainteresował tym Fordem z lewej strony w oddali. Bo też nie łamiąc przepisów, ciężko tam się tak znaleźć. Notorycznie!!!