Mężczyzna, od którego wyczuwalna była woń alkoholu, nie chciał czekać w kolejce petentów na burmistrza. Wyszedł z urzędu mówiąc, że wróci i sam utoruje sobie drogę.
Urzędnicy, w szczególności osoby będące w codziennym kontakcie z mieszkańcami, często stają oko w oko z osobami, które są pod wpływem alkoholu, bądź innych środków odurzających, lub osobami chcącymi koniecznie załatwić sprawę po swojej myśli. Nierzadko zdarza się, iż petentom puszczają nerwy. Wówczas granica między rutynową obsługą interesanta a realnym zagrożeniem bezpieczeństwa urzędnika potrafi zatrzeć się w kilka sekund.
W sieci nie brakuje opisów napaści na urzędników. Największą szokującą formą przemocy wobec osoby pełniącej funkcję publiczną był zamach na prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, który został śmiertelnie ugodzony nożem podczas finału WOŚP w styczniu 2019 r. Kolejny drastyczny przykład pochodzi z w grudnia 2014 r. Wówczas to 63-letni mężczyzna wtargnął do gminnego ośrodka pomocy społecznej w Makowie koło Skierniewic, przyniósł ze sobą pojemniki z benzyną, oblał nią dwie urzędniczki i podpalił pomieszczenie, zamykając drzwi, by uniemożliwić im ucieczkę. Jedna z kobiet zginęła na miejscu, druga zmarła po kilku dniach w szpitalu.
Obok tak skrajnych aktów nie brakuje również brutalnych pobić, dokumentowane są przypadki uderzeń, częstymi są też zdarzenia z groźbami pozbawienia życia, czy innymi wyzwiskami. Zdarzają się również sytuacje, w których petent w złości niszczy mienie, wybija szyby, rozbija meble, …
Kolejny sytuacja, w której urzędnicy czuli się zagrożeni, miała miejsce w tym tygodniu w Świeradowie- Zdroju. Pod nieobecność pani burmistrz, interesantów przyjmowała jej zastępczyni. W pewnym momencie została poinformowana przez pracowników sekretariatu, że do urzędu przyszedł jeden z mieszkańców wraz z psem. Mężczyzna ten został poproszony o to by wyszedł z psem i został poinformowany, że jest kolejka do pani burmistrz, bo na korytarzu byli wówczas też inni mieszkańcy, którzy czekali na spotkanie. Jednak ten mężczyzna nie zamierzał czekać i powiedział, że zaraz wróci.
– Powiedział, że nie będzie czekał na mnie, że przyjdzie za chwilę i sam sobie utoruje drogę, to do gabinetu pani burmistrz. – wspomina w rozmowie z Lwówecki.info wiceburmistrz Dorota Marek.
Mężczyzna opuścił urząd. Jednak zgodnie z zapowiedzią, po chwili wrócił. Do urzędu wszedł tuż przed godziną 16. W ręku trzymał piłę motorową.
– Była chyba za minutę szesnasta. Rozmawiałam na korytarzu z panem komendantem straży miejskiej i patrzę, idzie ten mieszkaniec … z piłą. – wskazuje wiceburmistrz Świeradowa- Zdroju, która podkreśla, iż piła ta nie była odpalona.
Warto nadmienić, iż ów mężczyzna jest znany mieszkańcom i miejscowej policji, z wcześniejszych aktów agresji. A to rzucał kostką brukową, a to biegał za turystami z maczetą. Do urzędu przyszedł, bo chce od miasta dostać mieszkanie. Urzędnicy przyznają, iż tamtego dnia wyczuwalna była od niego woń alkoholu. Jak relacjonuje wiceburmistrz, przez moment był on spokojny i zachowywał się racjonalnie, a po chwili wybuchał nerwami.
– Powiem szczere, pierwszy raz chyba, tak naprawdę od czasu tej kartki, co dostałam nieszczęsnej, to pierwszy raz poczułam się naprawdę zagrożona. Mimo, że mówię, on nie odpalił tej piły, ale czułam się zagrożona. – przyznaje wiceburmistrz Marek.
W polityce, tak tej na szczeblu krajowym, jak i lokalnym, samorządowym, ścierają się różne interesy i kierunki rozwoju. Na porządku dziennym są różnice zdań, normą jest krytyka. Ale nie powinno być zgody na przemoc, czy inne ataki na urzędników. Bez względu na barwy polityczne, takie zachowania powinny być potępiane i surowo karane. Urzędnicy idąc do pracy nie mogą się bać o swoje zdrowie, czy życie i nie powinni czuć strachu podczas wykonywania swoich obowiązków.
Na sytuację w Świeradowie- Zdroju zareagował komendant Straży Miejskiej, który grzecznie wyprowadził mężczyznę na zewnątrz. Urzędnicy nie zamierzają jednak pozostawić tej sprawy bez echa. Ma ona zostać zgłoszona na policję.






















