Ból i cierpienia to dla malutkiego Maksyma codzienność. Chłopiec jest dzielny. Nie poddaje się. Ale nie wygra bez pieniędzy na lecenie i rehabilitację. Pomóżmy dziecku odzyskać zdrowie i radość.
Pochodzący z Lubomierza Maksym ma 17 miesięcy. Chłopiec opowiada swoją historię i z pomocą rodziców i przyjaciół zbiera pieniądze na rehabilitację.
Urodziłem się w 25 tygodniu ciąży. Ważyłem 700 g i mierzyłem 30 cm. Od 16 tygodnia ciąży brzuszek mamy przestał być dla mnie przyjazny. Postanowiłem jednak walczyć pomimo tego, że lekarze nie dawali mi najmniejszej szansy na przeżycie.
Dzielnie walczyłem przez 9 tygodni. Jednakże jeszcze trudniejsza bitwa do stoczenia czekała mnie po wyciągnięciu z brzucha. Mój stan był krytyczny. Urodziłem się z:
- zespołem zaburzeń oddychania noworodka
- niewydolnością oddechową
- wewnątrzowodniowym zakażeniem płodu
- niedokrwistością wcześniaków
- dysplazją oskrzelowa płucną
Przez złe warunki w brzuszku mamy nie byłem w stanie samodzielnie oddychać i robił to za mnie respirator. Moja skóra była tak cienka, że było widać jak bije moje serduszko. W 29 dobie mojego życia musiałem przejść operacje- drożny przewód tętniczy. Moim rodzicom mówili, że mój stan jest krytyczny. Czułem ich strach i smutek, to bardzo zmotywowało mnie do podjęcia kolejnej walki. Miałem wiele prób przejścia z respiratora na CPAP jednak było mi bardzo ciężko oddychać i próby były nieudane. Po dwóch miesiącach pod respiratorem w końcu się udało! Kolejną operacją, jaką przeszedłem była fotokoagulacja laserowa siatkówek obu oczu. W między czasie mama i tato znaleźli dla mnie hospicjum domowe, pod którego opieką jestem do dziś.
Po spędzonych pięciu miesiącach na OIOM-ie w końcu mogłem pojechać do domku! Byłem bardzo szczęśliwy poznałem moją rodzinę i czułem się bezpiecznie. Do chwili obecnej potrzebuje opieki wielu specjalistów: okulisty, neurologa, kardiologa, audiologa, laryngologa i fizjoterapeuty. Mam częste rehabilitacje, które bardzo mi pomagają.
Podczas jednej z kontrolnych wizyt okazało się, że nie słyszę. Po raz kolejny widziałem strach i łzy moich rodziców. Dzielnie o mnie walczyli. Po rozmowie z lekarzami, rodzice kupili mi aparaty słuchowe. Jednak i w nich nie mogę usłyszeć moich najbliższych. Szansą na to abym słyszał i mógłbym się normalnie rozwijać jest wszczepienie implantów ślimakowych, jednak czas oczekiwania na takie implanty jest bardzo długi i koszty bardzo wysokie. Rodzice zabrali mnie do neurologopedy, z którym wspólnie uczymy się języka migowego.
Na domiar złego kilka tygodniu temu przydarzył mi się wypadek, wskutek którego mogłem stracić wzrok. Dzięki szybkiej i specjalistyczne pomocy lekarzy z Heidelbergu udało się uratować moje oczko. Koszt operacji jest bardzo wysoki, leczenie trwa nadal, w najbliższym czasie czeka mnie kolejna operacja.
Moi rodzice są bardzo dzielni, cały czas wierzą, że wszystko się ułoży i są dla mnie ogromnym wsparciem. Częste wyjazdy na kontrole i rehabilitacje są bardzo kosztowne. Dlatego zbieram na moją rehabilitacje, na moje oczko i uszka (abym nie odstawał w przyszłości od moich rówieśników) dalsze leczenie i codzienne życie.
Liczy się każda złotówka. Wpłacajcie teraz, udostępniajcie post, informujcie znajomych, przyjaciół. Pomóżmy Maksymowi wrócić do zdrowia i cieszyć się życiem.
WPŁAĆ TERAZ |
no images were found