Jak informuje Dziennik Gazeta Prawna z 16 grudnia 2020 r., Aleksandra Krawczyk, adwokat, zwyciężyła w prestiżowym ogólnopolskim konkursie Rising Stars Prawnicy – liderzy jutra 2020, organizowanym przez Wolters Kluwer Polska i objętym patronatem medialnym przez Dziennik Gazetę Prawną. Do konkursu zgłoszono 128 prawników, którzy nie ukończyli jeszcze 35 lat. Spośród nich kapituła wybrała najpierw 35 finalistów, potem 10 laureatów. Pod uwagę brano sukcesy zawodowe i wyczuwanie nowych trendów, wiedzę i szczególne osiągnięcia naukowe, a także działalność społeczną.
Kim jest Aleksandra Krawczyk? Dla naszych czytelników najważniejszą informacją jest zapewne to, że pochodzi z Gryfowa, tu mieszka jej mama Barbara Kozera. Mimo młodego wieku pani Aleksandra ma na swoim koncie wiele osiągnięć. Jest adwokatem, doradcą restrukturyzacyjnym i partnerem we wrocławskiej kancelarii SDZLEGAL Schindhelm Kancelaria Prawna Schampera, Dubis, Zając i Wspólnicy. Specjalizuje się w prawie upadłościowym i restrukturyzacyjnym. Jest absolwentką prawa na Uniwersytecie Wrocławskim, ukończyła również międzynarodowe stosunki gospodarcze i ekonomię, a także studia podyplomowe w zakresie doradztwa podatkowego i zarządzania podatkami, controllingu, tłumaczeń prawnych i ekonomicznych. Jest także absolwentką studiów na kierunku Unternehmensrestrukturierung (restrukturyzacja przedsiębiorstw) na Uniwersytecie Ruprechta Karola w Heidelbergu w Niemczech i jest uprawniona do posługiwania się międzynarodowym tytułem prawniczym „LL.M. corp. restruc.” Publikuje artykuły naukowe związane z prawem gospodarczym, złożyła do recenzji liczącą prawie 500 stron pracę doktorską, której obrona odbędzie się najprawdopodobniej w marcu tego roku. Ma na swoim koncie pełnomocnictwa w dużych sporach związanych z branża budowlaną i gospodarką odpadami. Jedną z najistotniejszych spraw w jej dotychczasowej karierze było reprezentowanie Uniwersytetu Wrocławskiego przed Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Spełnia się w działalności pro bono. Organizowała webinary dla adwokatów i radców prawnych, ale przede wszystkim – dla przedsiębiorców, dotyczące tarcz antykryzysowych i innych regulacji antycovidowych. Świadczy również nieodpłatną pomoc prawną dla cudzoziemców przy Urzędzie ds. Cudzoziemców. Jest też poliglotką. Płynnie mówi w języku angielskim, niemieckim i czeskim, dzięki czemu jest zewnętrznym tłumaczem TSUE. Zna także francuski i włoski. W wolnym czasie podróżuje, uprawia sport i …słucha niemieckich kapel punkrockowych.
Ze względu na pandemię finałowa gala Rising Stars Prawnicy – liderzy jutra 2020 odbyła się online. Można ją obejrzeć na YouTube.
Ola zawsze chciała być adwokatem
Z Aleksandrą Krawczyk i jej mamą Barbarą Kozerą rozmawiają Małgorzata Szczepańska i Marzena Wojciechowska.
Aby doprecyzować wiadomości, a także cofnąć się do czasu dzieciństwa spędzonego w Gryfowie, spotkałyśmy się z naszą gwiazdą prawa osobiście.
Czy pamięta pani moment, w którym Ola pierwszy raz powiedziała, że będzie adwokatem?
B.K.: To stało się już we wczesnym dzieciństwie. Odwiedzałyśmy dziadków w Olszynie i mała Ola uważnie przyglądała się, jak dziadek pisał różne pisma. Opierała się brodą o stół i obserwowała, w końcu zapytała, co dziadek robi. Odpowiedział, że pomaga ludziom pisać pisma i załatwiać trudne sprawy. Tak jak adwokat. Wtedy Ola stwierdziła, że jak urośnie, to też chce być takim adwokatem, jak dziadek Jasiu. Od tamtego czasu nigdy zdania nie zmieniła, zawsze chciała być adwokatem.
Jakim dzieckiem była Ola?
B.K.: Bardzo samodzielnym i odpowiedzialnym. Jako sześciolatka sama wracała do domu z zerówki, z kluczem na szyi, bo ja pracowałam. Kiedyś pojechałam w delegację, Ola musiała zostać w domu sama cały dzień.
Nie próżnowała, przygotowała sobie stół i dekoracje na przyjęcie urodzinowe, które miało się odbyć nazajutrz. Zawsze sama odrabiała lekcje, nigdy nie sprawdzałam jej zeszytów. Lubiła się uczyć, czytać, często robiła wiele rzeczy naraz, to jej zostało do dziś. Natomiast w szkole najbardziej nie lubiła niesprawiedliwości. Zawsze miała swoje zdanie i nie bała się go wyrażać. Pamiętam, jak targała encyklopedię w plecaku, by udowodnić nauczycielowi, że źle coś powiedział klasie.
Czy było coś, czym Ola szczególnie się interesowała w dzieciństwie?
B.K.: Interesowała ją historia, co zresztą zostało do dziś. Kupowałam jej dużo książek historycznych. Pamiętam, jak miała 6 lat, dostała Poczet królów polskich. Uwielbiała, jak czytałam jej o tych królach, w końcu wszystkich znała na pamięć, jak i ich dzieje.
Pani Olu, pamięta pani początki swojej edukacji w Gryfowie?
A.K.: Oczywiście. Chodziłam do zerówki przy ul. Przedszkolaków, moją wychowawczynią była pani Danuta Ziablicka. Później była Szkoła Podstawowa nr 2, wychowawczynią klas początkowych była pani Maria Morawska, później pani Grażyna Hutnik, a w gimnazjum pan Waldemar Pasternak. Liceum kończyłam w Lubaniu.
Jest pani poliglotką, porozumiewa się płynnie w wielu językach. Jaki jest pani przepis na ich opanowanie?
A.K.: Nie nauczyłam się języków w szkole. Polski system nauczania ma w tej kwestii wiele do nadrobienia i powinien się zwyczajnie zmienić. Uczyłam się języków sama i bardzo to lubiłam. Uważam, że nauka języków powinna cieszyć, powinno się robić fiszki, słuchać piosenek (słuchanie zespołu Rammstein jest np. bardzo przydatne podczas nauki niemieckiego), oglądać filmy, poznawać kulturę kraju, którego języka się uczymy. W ten sposób szlifuję teraz włoski, mój piąty język. Korzystam też z aplikacji Busuu.
Postanowiła pani zostać adwokatem już w dzieciństwie, jak to postanowienie ewoluowało w późniejszym czasie?
A.K.: Ono pozostało niezmienne. W szkole byłam dobra z przedmiotów ścisłych, startowałam w olimpiadach, w tym wojewódzkich z matematyki, chemii, geografii. Nauczyciele dziwili się, że chcę iść na kierunek humanistyczny do liceum. A ja po prostu zawsze wiedziałam, co chcę robić w życiu i nigdy nie miałam innego pomysłu na siebie niż bycie adwokatem.
Proszę opowiedzieć o sprawie, którą wygrała pani reprezentując Uniwersytet Wrocławski przed Trybunałem Sprawiedliwości w Luksemburgu. To ona mogła przeważyć o wyniku konkursu „Rising Stars”. Do finału dostały się przecież trzy świetne prawniczki.
A.K.: Sprawa dotyczyła interpretacji reguły obowiązującej w prawie europejskim. Naszym klientem jest Uniwersytet Wrocławski, skarżyliśmy niekorzystną decyzję, którą Uniwersytetowi wydał organ Komisji Europejskiej. W prawie unijnym przewidziane są specyficzne wymogi niezależności radcy prawnego, które przewidują, że jeśli pełnomocnik strony jest pracownikiem strony, to nie może jej reprezentować przed Trybunałem w Luksemburgu. W Polsce jest inaczej, radca prawny zatrudniony w jakimś urzędzie może reprezentować go w sądzie. Mój kolega, który podpisał skargę w imieniu Uniwersytetu, przez 20 lat pracował jako wykładowca akademicki na wydziale prawa. Sprawa nie dotyczyła jednak w ogóle wydziału prawa i on nigdy na Uniwersytecie nie świadczył usług prawnych. My wskazywaliśmy, że pełnomocnik, o którym rozmawiamy, wtedy już nie był pracownikiem Uniwersytetu, miał jedynie podpisaną umowę na świadczenie usług w postaci prowadzenia wykładów. Nie kwestionowaliśmy tego zapisu, tylko zwracaliśmy uwagę na to, że jeżeli interpretować ten zapis tak szeroko, to Uniwersytet Wrocławski nie mógłby skorzystać z usług najlepszych prawników na rynku, bo większość z nich była z tą uczelnią zawodowo związana. Tę sprawę Trybunał rozpatrywał w Wielkiej Izbie, czyli w największym możliwym składzie 15 osób.
Ostatecznie jednak reprezentowała pani przed Trybunałem w Luksemburgu nie tylko Uniwersytet Wrocławski.
A.K.: Tak, ponieważ do naszej sprawy przyłączyła się Rzeczpospolita Polska, Republika Czeska, Krajowa Rada Radców Prawnych. Tę sprawę wygraliśmy. To był duży sukces. O sprawie było głośno nie tylko w Polsce, ale w Niemczech, Belgii, Luksemburgu. Można powiedzieć, że szlaki interpretacyjne na przyszłość zostały przetarte.
W jakim języku przedstawiała Pani stanowisko stojąc przed 15 osobowym składem w Wielkiej Izbie?
A.K.: W Wielkiej Izbie występuje się w języku ojczystym. Moje wypowiedzi były następnie tłumaczone symultanicznie na 14 języków.
Czy teraz, w tak intensywnym czasie, tuż przed obroną pracy doktorskiej, znajduje pani czas dla siebie, na odpoczynek lub hobby?
A.K.: Oczywiście! Myślę, że im więcej mam pracy, tym lepiej jestem zorganizowana. (Ola dobrze gotuje i piecze – podpowiada mama). Dużo czytam literatury fachowej, ale też innej np. historycznej, biegam. Słucham muzyki, szczególnie mojej ulubionej niemieckiej kapeli Die Toten Hosen. Nawet znalazłam nowe hobby – dziewiarstwo. Właśnie robię pierwszą opaskę na drutach dla mojej przyjaciółki.
Czyli podsumowując naszą rozmowę, prawdziwy z pani człowiek renesansu.
Bardzo dziękujemy za poświęcony czas i życzymy jeszcze wielu sukcesów zarówno w życiu zawodowym, jak i prywatnym.
Gratulacje i dalszych sukcesów.
Gratulujemy serdecznie.
Basiu serdecznie Ci gratuluję córki. a Tobie Olu życzę samych sukcesów zawodowych i w życiu prywatnym.
Zapomniano dopisać – jest sama, ma kota, nie ma czasu dla rodziny lub jej nie ma bo cały czas poświęca pracy. To jest druga strona medalu
psa mam 🙂