Muzyczna Chata Izerska – dwa dni muzyki, emocji i spotkań

0
40

Muzyczna Chata Izerska po raz kolejny udowodniła, że kameralne miejsce potrafi stworzyć atmosferę, której nie zastąpi żadna duża scena. Tegoroczna edycja przyciągnęła komplet publiczności przez dwa festiwalowe dni. Ludzie przychodzili tu nie tylko na koncerty, ale na coś więcej — na doświadczenie bliskości, wspólnego śpiewania i muzyki, która brzmi lepiej, kiedy gra się ją tuż obok drewnianych ścian i życzliwych ludzi.

 

Pierwszy dzień rozpoczął Andrzej Mróz, nestor muzyki łagodności. Jego nastrojowe piosenki wprowadziły publiczność w klimat Chaty, oparty na spokoju, słowie i melodii. Potem scenę przejął Zielony Szlak — zespół, który łączy perfekcyjne aranżacje z poetycką wrażliwością. Ich muzyka miała w sobie precyzję i delikatność, która idealnie pasuje do takiego miejsca. Wieczór zwieńczyły MuzyKuny, gospodarze festiwalu. Energetyczni, szczerzy, pełni pasji — jak zawsze stworzyli atmosferę, która wykracza poza zwykły koncert. Po oficjalnej części rozpoczęły się tradycyjne śpiewanki, a Chata rozbrzmiewała muzyką jeszcze długo.

Drugiego dnia publiczność najpierw przeniosła się do kościółka Matki Bożej Różańcowej w Szklarskiej Porębie Dolnej. Ten niewielki, nieużytkowany na co dzień obiekt od lat służy jako przestrzeń koncertów towarzyszących festiwalowi. Surowe wnętrze, naturalny pogłos i listopadowy chłód tworzą klimat, którego nie da się podrobić. Tego dnia kościółek wypełnił się po brzegi, udowadniając, że wciąż ma w sobie niezwykłą siłę przyciągania. Wystąpił tam Radek Kuna Kunecki z wyjątkową „Modlitwą Kościoła do Boga i Ludzi”, zespół Szyszak z pięknymi, dopracowanymi aranżacjami karkonoskiego folku, a później Leonard Luther — którego koncert zakończył się spontanicznym, wspólnym śpiewaniem całej zgromadzonej publiczności. To był jeden z tych momentów, które zostają w pamięci na długo.

Po powrocie do Chaty Izerskiej sobotni program nabrał kolejnego tempa. Lech Dyblik — wprowadził publiczność w świat opowieści i doświadczeń podanych z charakterystyczną dla siebie szczerością i sceniczną prawdą. Po nim wystąpił zespół W tym sęk, który swoją lekkością, humorem i melodyjnością rozgrzał salę od pierwszych taktów. Ich muzyka jest naturalna, ciepła i łatwo nawiązuje kontakt ze słuchaczem — to było bardzo wyraźnie czuć.

Na zakończenie drugiego dnia wystąpił IGA’cki Band — formacja, która potrafi jednym utworem przenieść słuchaczy na pokład statku, a drugim do portowej tawerny pełnej historii. Szantowo-folkowy repertuar, charakterystyczny wokal i autentyczna narracja stworzyły koncert, który znakomicie wybrzmiał w izerskiej przestrzeni. Publiczność reagowała żywo, często śpiewając lub wybijając rytm — to było spotkanie pełne energii i dobrej muzycznej opowieści.

Dwa dni Muzycznej Chaty Izerskiej były pokazem tego, jak wiele daje kameralny festiwal, kiedy łączy muzykę, atmosferę, życzliwość i szczerość wykonawców. Tu nie potrzeba wielkich świateł ani scenografii — wystarczy miejsce, ludzie i dźwięki, które trafiają dokładnie tam, gdzie powinny. To był czas spotkań, rozmów, wspólnego śpiewania i chwil, które składają się na coś więcej niż tylko koncerty.

Muzyczna Chata Izerska — znów była tym, czym miała być od początku: miejscem, do którego chce się wracać.

-/autor: Robert Kotecki/-

NAPISZ KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj