Moja Pasja: Piotr Jaśkiewicz

0
1127
Piotr Jaśkiewicz
Piotr Jaśkiewicz

W ramach naszego krótkiego cyklu pn.: „Moja Pasja”, w każdy kolejny poniedziałek prezentujemy historie wyjątkowych osób, mieszkańców naszego regionu, naszych sąsiadów, znajomych, przyjaciół, którzy mają swoją małą pasję.

Joanna Troszczyńska – Giera: Dzisiaj o swojej pasji i pracy opowie nam Pan Piotr Jaśkiewicz, instruktor wspinaczki Polskiego Związku Alpinizmu oraz instruktor wspinaczki sportowej Ministra Sportu i Turystyki.

Dzień dobry. Jest Pan mieszkańcem Lwówka Śląskiego, do niedawna pracownikiem Starostwa Powiatowego. Czym obecnie się Pan zajmuje?

Piotr Jaśkiewicz: Dzień dobry, tak zgadza się od 1995 r. jestem mieszkańcem Lwówka Śląskiego. Przedtem zamieszkiwałem stolicę Dolnego Śląska. Można by z przekąsem stwierdzić, iż była to dość zadziwiająca decyzja, z reguły migracyjny kierunek jest odwrotny – to metropolie przyciągają, nie prowincja. Swoją, nieco przydługą, przygodę z etatem i pracą w jednostkach samorządu terytorialnego (w Gminie Lwówek Śląski oraz w Starostwie Lwóweckim) zakończyłem w lipcu 2017r. z wielką ulgą. Obecnie oczywiście nadal pracuję – mam też najgorszego szefa na świecie, czyli siebie samego – ha ha. Zajmuję się szeroko pojętym doradztwem w zakresie budowlano-inwestycyjnym. Samozatrudnienie to stan odpowiedzialnej wolności, w moim przypadku zdecydowanie pomaga mi to w realizacji moich pasji.

JT-G: Oprócz tej pracy ma Pan jeszcze jedną pracę- pasję? No właśnie, czy wspinaczka to pasja czy druga praca?

P. J.: Wspinaczka to jedno i drugie jednocześnie. To pasja, która stopiła się w jedno z pracą w charakterze instruktora wspinaczki we własnej szkole wspinaczkowej. Takie złączenie się w jedno nie jest zapewne czymś wyjątkowym, sądzę, że dotyczy to innych takich „pasyjnych” aktywności.

JT-G: Kiedy i od czego rozpoczęła się Pana przygoda ze wspinaczką? Kto Pana „zaraził” tą pasją? Pamięta Pan swoje początki? Pierwsze ścianki, pierwsze lekcje, pierwszy sprzęt?

P. J.: Dosyć wcześnie, pierwsze zetknięcie nastąpiło jeszcze w czasach licealnych. Na kurs wspinaczkowym zapisałem się z kolegą ze szkolnej ławy. Spiritus movens tego zarażenia była koleżanka, której chłopak był taternikiem. Bardzo nam to zaimponowało! Kurs składał się z części wykładowej, która trwała kilka miesięcy, i była prowadzona przez fenomenalnych starszych i doświadczonych kolegów, znanych alpinistów i himalaistów. Niemniej z wypiekami na twarzy czekałem na pierwsze zajęcia praktyczne wspinaczkowe – oczywiście w Sokolikach koło Jeleniej Góry.

JT-G: Jak oglądamy na zdjęciach czy filmach zawodowców wspinających się w skałach, to mają oni specjalne uprzęże i są obwieszeni linami, karabińczykami oraz różnego rodzaju kośćmi … To z pewnością bardzo duży wydatek. A jak wyglądają koszty zakupu sprzętu dla osoby chcącej zacząć przygodę ze wspinaczką?

P. J.: Tak oczywiście, sprzęt kosztuje, choć to nie sprzęt się wspina tylko człowiek. We wspinaczce pomocne są specjalistyczne trzewiki, to one czynią tę aktywność bardzo przyjemną i błyskotliwą. Cała reszta wspinaczkowego sztafażu jest związana z asekuracją – dziedziną troszkę niewdzięczną, ale konieczną. Niewdzięczną, – bo wymagającą uprzedniego, czasochłonnego nabycia wiedzy i umiejętności w zakresie posługiwania się tymi akcesoriami. Z drugiej strony bez lin, uprzęży, kasków, karabinków etc. wspinaczka byłaby wprawdzie łatwiejsza, ale i też nadzwyczaj ryzykowna. Tak uprawiana nie nadawałby się absolutnie do popularyzacji!
Podstawowy startowy zestaw wspinaczkowy to koszt około 1000 zł, przy czym należy go przeliczyć dla dwóch osób – pamiętajmy, iż wspinaczka to sport zasadniczo zespołowy, wymaga partnera, który będzie nas asekurować.

JT-G: Wspinaczka zaliczana jest do sportów ekstremalnych, a więc i chyba niebezpiecznych? Jak jest naprawdę?

P. J.: Tak jak w każdym sporcie, tak i we wspinaczce istnieje ryzyko kontuzji. Na szczęście wspinacze potrafią kalkulować to ryzyko, ponadto w dziedzinie zabezpieczeń nastąpił prawdziwy skok technologiczny: liny są coraz doskonalsze i mocniejsze, przyrządy asekuracyjne i inne akcesoria coraz bardziej wyrafinowane. Najbardziej popularne skalne ściany wspinaczkowe, są wyposażone w stałe certyfikowane punkty asekuracyjne. Wszystko to sprawia, że ta aktywność staje się coraz bezpieczniejsza i popularna, jest postrzegana, jako bardzo ciekawa forma gimnastyki, uprawianej w naturalnym otoczeniu. Paradoksalnie w dziedzinie zabezpieczania się we wspinaczce, najsłabszym ogniwem nie jest sprzęt asekuracyjny, który mógłby zawieść, ale człowiek i jego skłonność do popełniania błędów, – czyli jak w życiu…

JT-G: Z Pana wieloletniego doświadczenia, od czego i gdzie powinny zaczynać osoby, które chciałby spróbować swoich sił?

P. J.: Pierwsze kroki we wspinaczce warto rozpocząć pod fachową opieką – najlepiej instruktora wspinaczki. Mogą to być zarówno instruktorzy z uprawnieniami państwowymi jak i związkowymi tj. uprawnieniami Polskiego Związku Alpinizmu. Zdecydowanie polecam opiekę instruktorów, którzy posiadają oba rodzaje uprawnień. W moim odczuciu najbardziej satysfakcjonująca jest wspinaczka, którą uprawia się na naturalnych konstrukcjach skalnych – np. w Sokolikach koło Jeleniej Góry, na skałkach lwóweckich, Skałach Kruczych w Karpaczu na Krzywych Basztach w Szklarskiej Porębie. Oczywiście swoje pierwsze kroki można postawić na obiektach sztucznych pod dachem – w sąsiedztwie Lwówka Śląskiego mamy kilka niezłych ścian wspinaczkowych: w Jeleniej Górze, w Legnicy, w Karpaczu. Dla osób bardziej zdeterminowanych dobrym celem będzie sztuczna ściana w czeskim Jabloncu nad Nisou – jeden z najlepszych obiektów tego typu w tej części Europy. Z pewnością sztuczna ściana zapewnia nam ciągłość kontaktu ze wspinaczką przez cały rok bez względu na aurę, – choć nigdy nie zastąpi najdoskonalszej do wspinaczki naturalnej skały.

JT-G: Przez lata odwiedził Pan z pewnością nie jedną ścianę, które miejsca są Pana ulubionymi, które w kraju i za granicami by Pan polecił?

P. J.: Zdecydowanie ulubionymi są Sokoliki koło Jeleniej Góry oraz skałki lwóweckie – Szwajcaria Lwówecka i Skała z Medalionem. Należy jednak wyraźnie zaznaczyć, że Sokoliki są bardziej przystępne dla osób początkujących. Lwówecki piaskowiec to skała wymagająca bardziej wyrafinowanej wspinaczki, niekiedy bardzo delikatnej i równowagowej, a czasami wymagającej bardzo silnych palców by utrzymać się na drobnych uchwytach. Początkującym polecam, zatem Sokoliki. Z zagranicznych destynacji moim pierwszym wyborem są włoskie Dolomity – góry niezwykłe krajobrazowo i kapitalne pod względem możliwości wspinaczkowych. Dolomity to góry, w których wykuwała się nowoczesna technika wspinaczkowa. W górach tych mamy szeroki wybór możliwych celów – od ścian wysokich jak Sokoliki po ściany ponad 1000 metrowe. Warto pamiętać, że jeden z najwybitniejszych alpinistów XX wieku – Reinhold Messner rozpoczynał przygodę właśnie w Dolomitach włoskich.

JT-G: Mówi Pan o wielu ciekawych miejscach z dala od Lwówka Śląskiego, ale przecież tutaj też są skały, np. Szwajcaria Lwówecka, czy Skała z Medalionem, na których sporadycznie widać wspinaczy, lub częściej pozostawione przez nich na skałach ślady magnezji. Czy tam można się wspinać? Czy są to dobre miejsca na początek i czy jest to legalne?

P. J.: To bardzo ważny aspekt. Wspinaczka to wspaniała aktywność, ale uprawiający powinni prezentować odpowiednią kulturę prawną i respektować lokalne uwarunkowania prawne, np. nie naruszać prawa własności bądź przepisów o ochronie przyrody. Część skał wspinaczkowych w Polsce jest na terenach prywatnych – dotyczy to przede wszystkim skałek wapiennych na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. Uprzednia zgoda na uprawianie wspinaczki jest tu warunkiem pierwotnym i decydującym. Na terenach publicznych np. gminnych lub na terenach będących własnością Skarbu Państwa wspinający winni się upewnić, czy jest to dozwolone, czy nie ma wyłączeń czasowych np. w czasie okresów lęgowych chronionych gatunków ptaków etc. Dopuszczenie wspinaczki w przypadku niektórych terenów może się wiązać z koniecznością uzyskania wymaganych uzgodnień, opinii – np. opinii fitosocjologicznej. Mogą być też narzucone specjalne regulacje np. zakaz używania sypkiej magnezji na rzecz magnezji w płynie (magnezja – biały proszek lub płyn poprawiający pewność uchwytu) – ta druga plami ręce wspinacza i nie pozostawia plam na skale. Podmiotami reprezentującymi środowisko wspinaczkowe w takich przypadkach są stowarzyszenia takie jak Polski Związek Alpinizmu, bądź fundacje takie jak Wspinka, Inicjatywa Nasze Skały.

JT-G: Jak często jeździ Pan w skały? I czy pomiędzy wyjazdami trenuje Pan? Gdzie i jak?

P. J.: W sezonie letnim staram się wykorzystać każdą wolną chwilę, oczywiście uwzględniając obowiązki rodzinne i pracę – te mają pierwszeństwo. Oczywiście ważna jest pogoda – zdecydowanie dodatnie temperatury i sucha aura to zaproszenie do wspinaczek skalnych. Gdy aura nie dopisuje pozostaje sztuczna ściana w Legnicy lub Jeleniej Górze, ew. domowa siłownia, z drążkiem i tzw. chwytotablicą – wyspecjalizowanym trenażerem wzmacniającym siłę uchwytu. Porę zimową poświęcam innej – znacznie młodszej – pasji tj. narciarstwu pozatrasowemu (skiturowemu).

JT-G: Co daje Panu wspinaczka?

P. J.: Tak jak już wcześniej wspominałem, dla mnie wspinaczka to zarówno pasja jak i praca. Praca rzekłbym wymarzona – związana z tym, co się lubi najbardziej, dostarczająca dochodów i niebanalna. Wprowadzanie początkujących w arkana wspinaczki dostarcza dużej satysfakcji. Zadowolenie klienta to także moje zadowolenie. Uczestnicy prowadzonych przez mnie kursów i obozów wspinaczkowych wracają do mnie nieraz po wielekroć. Chcą przeżyć przygodę jeszcze raz i jeszcze raz, w coraz to nowej odsłonie: czy to będzie kurs w Sokolikach, czy obóz w Dolomitach czy obóz na Sycylii. Dla mnie osobiście to sport i pasja na zawsze. Doskonalenie się w tej pasji wiąże się niewątpliwie z przejściem na odpowiedni tryb życia – dobrze jest zadbać o siebie, o kondycję, odpowiednie odżywanie. Chcąc wspinać się na wysokim wyczynowym poziomie są to konieczne wstępne warunki.

JT-G: Wspinaczka to sport ogólnorozwojowy, trenuje ciało, ale i umysł. Czy Pana zdaniem w Lwówku Śląskim powinna powstać profesjonalna ścianka wspinaczkowa? Czy takie miejsce cieszyłoby się popularnością i gdzie ewentualnie mogłaby powstać?

P. J.: Tak, dokładnie wspinaczka angażuje ciało i umysł. Jest znacznie ciekawsza niż standardowa siłownia, a szlifuje naszą kondycję podobnie tylko, że bardziej naturalnie Nie jest nudna. Wspinaczka uprawiana w terenie naturalnym wzbudza nasze pozytywne emocje. Jeśli areną naszych wymagań będą ściany np. Dolomitów te emocje będą jeszcze większe i jeszcze bardziej pozytywne. Ponadto aktywność ta pobudza nasze zdolności do mobilizacji, wykształca poczucie odpowiedzialności za partnera, hartuje nasz charakter, wzmacnia odporność na trudy, wytrwałość w dążeniu do celu. Te walory wspinaczki najwcześniej dostrzegli Brytyjczycy – naród zdobywców, naród mający ongiś swoje imperium. To w Wielkiej Brytanii najwcześniej zaczęły w szkołach powstawać obiekty wspinaczkowe umożliwiające jej permanentne uprawianie bez względu na aurę. Wspinaczka to dla niektórych sposób na życie, dla innych to jeszcze jeden z wielu sposobów bycia w górach i pretekst do podróżowania po świecie, wreszcie to po prostu sport. Sport prawdziwy. Cytując Ernesta Hemingwaya: „Są tylko trzy prawdziwe dyscypliny sportowe, wyścigi samochodowe, walki byków i alpinizm, reszta to tylko gry”. Coś w tym jest. Pamiętajmy, że na Olimpiadzie w Tokio w 2020r. wspinaczka sportowa oficjalnie dołączy do rodziny dyscyplin olimpijskich!

Czy we Lwówku Śląskim powinna powstać profesjonalna ściana wspinaczkowa? Tak oczywiście, mowa wszak o sporcie, który jest już olimpijskim i w którym już mamy swój znaczący udział. Na przykład w dziedzinie wspinaczki na czas polscy zawodnicy należą do czołówki światowej. Wspinający się juniorzy z Wrocławia, Krakowa i Tarnowa, co roku zdobywają laury na prestiżowych zawodach np. Rock Master we włoskim Arco di Trento. Mowa też o sporcie, który wciąż znajduje się na prostej wznoszącej, jeśli chodzi o popularność.

Jestem więcej niż pewny, iż ściana wspinaczkowa w Lwówku Śląskim to byłby sukces!

JT-G: Jakie plany ma Pan na ten rok i jakie marzenia do zrealizowania w przyszłości?

P. J.: Plany najbliższe są raczej skromne, w połowie marca wylot za krąg polarny do Arktyki na kilkunastodniową „ekspedycyjkę”, gdzie m.in. chciałbym zapoznać się ze wspinaczką zimową na klifach lodowych lodowców Arktyki. To także troszkę spełnienie dziecięcych marzeń o polarnych podróżach śladami norweskich badaczy-polarników: Fridtjofa Nansena i Roalda Amundsena. W lecie zapewne wyjazdy do Włoch w Dolomity, zaś na jesień tradycyjnie bardzo słoneczna Sycylia.

JT-G: Piłkarzom życzy się połamania nóg, a wspinaczom? Czego mogę Panu życzyć?

P. J.: Myślę, że skręcenia karku, ha ha…

JT-G: Życzę Panu dużo zdrowia i wielu tak „skromnych” wypraw jak ta za krąg polarny do Arktyki. Mam również ogromną nadzieję, że po powrocie będzie się Pan dzielił wrażeniami z naszymi czytelnikami.
Dziękuję za rozmowę i niesamowite zdjęcia.