Moja Pasja: Marcin Radziński

0
518
Marcin Radziński
Marcin Radziński

W ramach naszego krótkiego cyklu pn.: „Moja Pasja”, w każdy kolejny poniedziałek prezentujemy historie wyjątkowych osób, mieszkańców naszego regionu, naszych sąsiadów, znajomych, przyjaciół, którzy mają swoją małą pasję.

Joanna Troszczyńska – Giera: Dzisiaj o swoich pasjach opowie nam Pan Marcin Radziński.

Jesteś mieszkańcem Kotlisk koło Lwówka Śląskiego, czym zajmujesz się, na co dzień?

Marcin Radziński: Dzień dobry, cieszę się, że chcecie mnie przepytać, chociaż uważam, że jest więcej innych osób tego godnych. Tak mieszkam pod Lwówkiem Śląskim, w Kotliskach, w małej i malowniczej wsi. Na co dzień pracuję, jako budowlaniec w Rakowicach Małych, w Comforcie.

JT-G: Twoi bliscy i znajomi mówią, że jesteś gorliwym katolikiem i sporo czasu poświęcasz na umacnianie wiary. Mówią, że angażujesz się w życie swojej parafii? Czy to prawda? Jak to wygląda?

M.R.: Gorliwy katolik? Hmmm, to zależy, co kto rozumie pod takim określeniem. Ja osobiście tak bym siebie nie określał. Katolikiem jestem i nie wstydzę się tego, tak jak każdy nie powinien się wstydzić. Ja wiem, żyjemy teraz w takich czasach, że ludzie odchodzą od wiary, jednak mnie tak wychowano. Dla nie jednej osoby może się wydawać, że staroświecko, no, ale cóż… Angażowanie się w życie parafii to rzecz dla mnie naturalna i samoistna, taka niewymuszona, ponieważ jak inaczej można żyć nie utożsamiając się z miejscem gdzie się żyje i które się tworzy wraz z innymi? Jak wygląda angażowanie się w życie swojej parafii? Dla mnie wygląda to choćby tak, że spotykamy się na Mszach Św. dla mnie to jest już zaangażowanie.


JT-G: Masz także swoją pasję, której poświęcasz chyba równie dużo serca i czasu, co to jest?

M.R.: Mam swoją pasję, a nawet kilka. Pierwszą i największą jest fotografia, jest jeszcze sport, historia, malarstwo wraz z rysunkiem, a nawet gry komputerowe, no, ale to raczej do pasji nie pasuje.

JT-G: Pamiętasz swoje początki, swój pierwszy aparat, pierwsze wywołane zdjęcia? Kiedy i od czego zaczęła się Twoja przygoda z fotografią?

M.R.: Swój pierwszy aparat dostałem na swoją Komunię Św., jednak tak na całego fotografia pochłonęła mnie jakieś 12 lat temu, gdy kupiłem pierwszą „lustrzankę”. Fotografia to kontynuacja mojej pasji z dzieciństwa, a mianowicie rysowania i malowania. Już od małego dziecka sporo zajmowałem się plastyką, podejrzewam, iż od tego wzięła się pasja do fotografii.



JT-G: Każdy fotograf ma swój ulubiony kierunek. Jedni uwielbiają robić portrety, inni martwą naturę, a Ty wiem, że lubisz zdjęcia sportowe? Dlaczego sportowe i czy jeszcze jakieś?
M.R.: Są różne dziedziny i odnogi fotografii, ja natomiast lubię tą sportową, spowodowane to jest moim zainteresowaniem sportem. Jestem kibicem i zawodnikiem-amatorem, więc jak można połączyć dwie pasję w jedną to cóż można chcieć piękniejszego?


JT-G: Fotografia sportowa należy do niezwykle trudnych. Fotografowany obiekt cały czas jest w ruchu i nie zawsze możemy przewidzieć, gdzie się przemieści. Czy nie jest to irytujące?

M.R.: Absolutnie to nie jest irytujące! To jest właśnie niesamowite, że uwieczniam coś, co jest nieprzewidywalne i trudne, a wówczas udane kadry cieszą jeszcze bardziej.

JT-G: Według Ciebie dobre zdjęcie to kwestia, jakości sprzętu, talentu fotografa, relacji pomiędzy fotografem a osobami fotografowanymi, doświadczenia …? Jak zrobić dobre zdjęcie, jak uchwycić „to coś”, co później przykuwa spojrzenia?

M.R.: W fotografii reportażowej, a zwłaszcza w tej sportowej, aby zdjęcie miało to „coś” jest niezmiernie trudne do osiągnięcia. Aby zrobić „dobry” reportaż sportowy to trzeba kilku składników- sprzęt, doświadczenie i szczęście… Talent można pokazać w innych dziedzinach fotografii, w takich, w których nie jest się obserwatorem, a kreatorem, np. portrecista, itp.


JT-G: Masz za sobą setki godzin spędzonych z aparatem w ręce. Czy podczas tej pracy zdarzyły Ci się jakieś niespodzianki? Sytuacje ciekawe, komiczne, lub tragiczne?

M.R.: Było sporo takich sytuacji, zawsze coś jest ciekawego, czego człowiek się może nie spodziewać. Utkwiła mi taka sytuacja z Jerozolimy, w Bazylice Grobu Pańskiego, żeby wejść do środka Bożego Grobu trzeba odczekać w kolejce, do środka wpuszczał nas duchowny, chyba prawosławny po trzy osoby tuż przede mną weszła starsza kobieta, w momencie, gdy byliśmy we wnętrzu, ona dosłownie rzuciła się ma płytę gdzie leżał zmarły Jezus, w lamencie i płaczu modliła się, to był tak przejmujący widok, że aż ciężko to opisać. W środku jest zakaz fotografowania, ale odruchowo trzymając aparat zrobiłem trzy zdjęcia, z czego jedno w miarę wyszło, aby nie było słychać, że fotografuję szurałem butami, ten moment i to zdjęcie utkwiło mi w pamięci mam nadzieję, że pozostanie tam jak najdłużej.

JT-G: Zdjęcie najbliższe Twojemu sercu to …?

M.R.: Spoglądając na te wszystkie lata wstecz, gdzie fotografując dużo ludzi, a wraz z nimi dużo emocji jest sporo takich ujęć. Jednak, jeśli chodzi o takie, które wywołuje u mnie emocje, które jest mi bliskie to chyba to, co opisywałem wyżej z sytuacji z Bazyliki Grobu Pańskiego.

JT-G: Czy poza Twoim profilem na facebooku można jeszcze gdzieś zobaczyć Twoje prace? To znaczy, czy organizowałeś już jakieś wystawy, lub czy zamierzasz?

M.R.: Sporadycznie moje zdjęcia są umieszczane w prasie jak i na stronach internetowych. Gdzieś tam wysoko w marzeniach jest takie o własnej wystawie… Każdy fotograf o tym marzy.


JT-G: Wiem, że oprócz robienia zdjęć na boisku sam również grasz w piłkę. W jakim klubie grasz i jakim klubom (Polskim, zagranicznym) kibicujesz?

M.R.: Tak, gram jednak z braku czasu coraz mniej, obecnie jestem zawodnikiem Klubu Sportowego Włodzice. Kibicuję Zagłębiu Lubin, na meczach, którego fotografuję najwyższą ligę piłkarską w Polsce.

JT-G: Praca, dom, kościół, fotografia, sport… Wiem, że angażujesz się również w akcje niesienia pomocy dla potrzebujących. Byłeś m.in. fotografem na paru Balach Charytatywnych w Lwówku Śląskim i Twoje zdjęcia do dziś możemy oglądać na stronach Lwówecki.info. Dlaczego poświęcasz swój własny czas i sprzęt, dlaczego pomagasz? Czy warto to robić?

M.R.: Jak pisałem już wyżej, jestem katolikiem, dlaczego miałbym nie pomagać skoro mogę? A poza tym pomaganie jest fajne, bo mieć świadomość, że jeśli pomagam, a ktoś na tą pomoc czeka to jest mój obowiązek. Zresztą moja mama mi od dziecka wpaja do głowy, że jeśli ja dam coś komuś, to ktoś kiedyś mi da.


JT-G: W styczniu 2018 roku odbyłeś daleką podróż. Opowiedz proszę, gdzie byłeś i jak wrażenia?

M.R.: W połowie stycznia odbyliśmy w grupie prawie sześćdziesięciu osób pielgrzymkę do Ziemi Świętej organizowanej przez naszego proboszcza ks. Remigiusza. Wrażenia niesamowite, krajobrazy piękne, miejsca dla nas katolików istotne, zobaczone na własne oczy robią jeszcze większe wrażenie. Odwiedziliśmy niemal cały Izrael wraz z Palestyną, dementuję plotki, że jest tam niebezpiecznie, jest wszystko w jak najlepszym porządku, każdemu będę polecał to miejsce!

JT-G: Czy wiążesz swoją przyszłość z fotografią? Własne studio, a może praca dla agencji reklamowych? Czy raczej fotografia ma pozostać zajęciem dodatkowym?

M.R.: Chciałbym zostać etatowym fotografem agencji prasowej, aby móc jeszcze więcej fotografować sportowych zmagań. Długa droga jeszcze przede mną, to wiem na pewno, czy mi się uda? Mam nadzieję, że tak … 

JT-G: Dziękuję za rozmowę i z całego serca życzę Ci spełniania tych marzeń.