Rolnictwo wciąż pozostaje pasją i ciężkim kawałkiem chleba, choć od czasów snopowiązałek i konnych zaprzęgów przeszło ogromną metamorfozę. Dariusz Szorc z Pławnej koło Lubomierz opowiada o dawnych żniwach, współczesnej mechanizacji, codziennych wyzwaniach i niezmiennym przywiązaniu do ziemi, które kształtuje kolejne pokolenia rolników.
– Rolnictwo zmienia się z pokolenia na pokolenie – mówi rolnik i wspomina – Jeszcze za czasów mojego dziadka, oni kosili snopowiązałką, końmi i stawiali te snopy – była to niesamowicie ciężka praca w upale i bez maszyn, był jeden taki Cybuch, słynny polski Ursus C-45, ale rzadko kto taki miał. Najczęściej robiono to końmi. Później, gdy dziadek już z racji wieku nie mógł i przejął to tato korzystał z usług PGR-ów, czy SKR-ów. Ludzie wtedy kładli się pod kombajny krzycząc: „Panie koście u mnie, koście u mnie”, bo nie było tych kombajnów.
Kiedyś były inne czasy, prosperowały małe gospodarstwa rolne. Dziś ta codzienność odeszła w zapomnienie. Przetrwać mogą wyłącznie duże gospodarstwa.
– Kiedyś, co drugi dom na wsi była krowa, była świnka na święta i były rowy wykoszone o 4 nad ranem i tak dalej i tak dalej. Dzisiaj tego nie ma, bo zmieniło się pokolenie i jest inny trend, duże gospodarstwa mają tylko rację bytu. – przyznaje nasz rozmówca.
Mimo, że rolnictwo dziś zdominowała mechanizacja i elektronika, jak zaznacza Dariusz Szorc, rolnik wciąż jest przywiązany do ziemi i tradycji.
– Elektronika bardzo dużo pomaga, ale potrafi też zrobić figla, przez różne części, przekaźniki i nie można nic na to poradzić. Kiedyś to była prosta sprawa „młotek, przecinak i dawaj Wania, dobra jest”. Mówiło się, „krzywo, prosto, byle ostro, aby jechać”. Dzisiaj już tak się nie zrobi. Patrząc na dzisiejszy kombajn nie wiadomo, co jest od czego. Rolnicy przechodzą specjalne szkolenia z ich obsługi. – tłumaczy rolnik.
Jedno w rolnictwie pozostaje niezmienne – ta niepewność pogody, która od zawsze decydowała o losach plonów. Nawet nowoczesne maszyny, precyzyjne opryski i najlepsze nasiona, nie są w stanie zagwarantować sukcesu, jeśli natura postanowi pokrzyżować plany. Każdy sezon to gra o wysoką stawkę, w której strefy burz, susze czy przymrozki mogą przekreślić miesiące ciężkiej pracy.
– Jesteśmy w 100% uzależnieni od kaprysów natury. Ryzyko jest ogromne – kapitał włożony w pole w postaci nasion, oprysków, nawozów – wszystko zależy od pogody. Zdarzają się też ludzkie figle typu podpalenia, czy kradzieże. Jest to potężne ryzyko, z którym się liczymy. Ale jakoś się udaje. – podkreśla.
Rolnictwo to nie zawód, to przywiązanie do ziemi, które rodzi się z dzieciństwa spędzonego wśród pól i łąk, z zapachu świeżo skoszonego zboża i widoku wschodów słońca nad gospodarstwem.
– Rolnikami zostają dziś miłośnicy. Trzeba się z tym wychować. Owszem, często się narzeka – że nie ma pogody, że jest za gorąco, że nie ma ludzi do pracy, że ceny są słabe. Rolnictwo to ciągłe narzekanie, ale na końcu jest ta największa satysfakcja, gdy wszystko jest zrobione. – mówi Dariusz Szorc.
Dariusz Szorc nie kryje, iż rolnictwo to jego pasja i sposób na życie, który sam sobie wybrał. Teraz tą miłością do ziemi chce zarazić swoje dzieci, które pod czujnym okiem przyucza pracy w polu.
– Ja chyba nic innego robić nie potrafię. Tego nie da się robić bez miłości do ziemi – bo się człowiek szybko zmęczy. Nie jest to praca dająca szybki zysk. Są lata bogate i chude, trzeba to wyważyć. Gdyby człowiek nie kochał tego rolnictwa, tej ziemi i dzisiaj byłaby pełna pula pieniędzy na to, żeby zacząć w rolnictwie, to powiem szczerze nie ma w tym interesu. To jest po prostu pasja, satysfakcja, pokoleniowe też wychowanie. – podkreśla rolnik.
Rolnictwo, choć dziś inne niż przed laty, wciąż wymaga serca, wytrwałości i szacunku do ziemi. To nie tylko praca, ale i pielęgnowanie tradycji, która od pokoleń zapewnia nam codzienny chleb.
Trzeba przyznać, że ma bardzo „gospodarską rękę” i jest pracowity – zero ściemy, człowiek z krwi i kości. Odkąd jest w powiecie też się ruszyło z robotami. Ma mój głos jak będzie startować
Pracowitość i zamiłowanie do rolnictwa wynosi się z domu ,a nie czeka aż państwo da za darmo.Dlatego podziwiam ludzi którzy z pasją wykonują swoją pracę a szczególnie młodych.Teraz takich ludzi jest coraz mniej.
To jest człowiek z pasją. Pan Ryszard – tato Pana Darka był taki sam, całe dnie spędza na polu ( z przerwami kiedy musi jeździć do starostwa:).
Panie Darku wielkie ukłony.